Politykowi PO nie podoba się Grupa Wyszehradzka
Waszczykowski mówił, że koncepcja sojuszu krajów Grupy Wyszehradzkiej plus Rumunia, Węgry i Rumunia to plan B, jeśli nie powiedzie się reforma Unii Europejskiej. Zastrzegł, że „Międzymorze”, czy „Trzy Morza”, różnie to się nazywa, nie ma na celu rozbicie UE lecz przezwyciężenia peryferyjności krajów Europy Środkowo-Wschodniej i dominacji osi Paryż-Berlin.
Kraje członkowskie UE muszą, zdaniem polskiego ministra sprawa zagranicznych, odzyskać podmiotowość i musi zostać ukrócona wszechwładza biurokracji brukselskiej.
Amerykanin Gerard Frost mówił o odrodzeniu się polityki imperialnej Rosj, basowała mu przedstawicielka Ukrainy, zaś Węgier Richard Horcsik, szef komisji ds. europejskich parlamentu w Budapeszcie, wskazał na problem uchodźców z Afryki i Bliskiego Wschodu zalewający Stary Kontynent. Dodał, że mur, który nasi Bratankowie zbudowali na granicy powstrzymał niechcianych przybyszów .
W podobnym duchu wypowiadał się Słowak Jan Hudacky oraz poseł Izabela Kloc, szefowa sejmowej komisji ds. Unii Europejskiej.
Duży dysonans sprawiła wypowiedź Bogdana Borusewicza. – Kraje Grupy Wyszehradzkiej łączy negatywne stanowisko w kwestii uchodźców i Unii Europejskiej, a dzielą rożne cele w polityce zagranicznej – stwierdził polityk Platformy Obywatelskiej. Rozwijając swoją myśl Borusewicz powiedział, że nie należy się bać uchodźców, a integracje europejską należy pogłębiać. Dodał, że bez Ukrainy wspólnota państw karpackich nie ma szans.
- Wypowiedź pana marszałka to dowód na istnienie pluralizmu w polskim parlamencie – komentował Naimski.
(HSZ), fot. własne