Miała tylko 24 lata. Mówili o niej „ta czarna ta uśmiechnięta”. Śmierć zabrała Patrycję
„Ta czarna, ta uśmiechnięta”
Ze zdjęcia na Facebooku spogląda śliczna, uśmiechnięta dziewczyna. Jest piękna, choć pozbawiona włosów. Ten najważniejszy atrybut kobiecości zabrała jej śmiertelna choroba.
- Ponoć mówią o mnie „ta czarna, ta uśmiechnięta”, lecz od ponad dwóch lat nie mam już ani długich czarnych włosów a i uśmiech czasem zdejmuje mi ból – pisała o sobie Patrycja Tokarz z Kobyłczyny koło Laskowej, po tym jak w jej życie brutalnie wdarła się śmiertelna choroba.
To wtedy na obojczyku pojawiła się ta dziwna narośl. Zaczęło się chodzenie po lekarzach. W końcu Patrycja usłyszała diagnozę, która zabrzmiała jak wyrok. To złośliwy nowotwór. Bardzo agresywna odmiana raka kości, Mięsak Ewinga.
Zaczął się dramatyczny wyścig z czasem
Patrycja trafiła do warszawskiego centrum onkologii. Najpierw przeszła chemioterapię, potem ciężką operację usunięcia guza wraz z obojczykiem. Wydawało się, że wraca do zdrowia, że stoczyła zwycięską wojnę na śmierć i życie. Ta radość trwała ledwie rok.
Cieszyłam się z wygranej, jednak rak powrócił ze zdwojoną siłą – pisała wtedy Patrycja.
Jej mama Elżbieta Tokarz z trudem opowiadała w rozmowie z "Sądeczaninem" o chorobie córki. – Myślałam, że wreszcie to wszystko jest za nami, ale potem zaczęły się bóle kręgosłupa. Badanie tomografem pokazało, że właśnie tam nowotwór znowu zaatakował. To nie był koniec strasznej diagnozy. Rak zaatakował też płuca.
Po raz kolejny Patrycja wróciła do centrum onkologii do Warszawy i po raz kolejny musiała się poddać radioterapii. - Pojawiło się światełko w tunelu. Rak wycofał się z płuc, ale nowotwór nadal jest w kręgosłupie. Lekarze w Polsce mówią, że trzeba liczyć się z nawrotem choroby – dodała łamiącym się głosem mama Patrycji i mówiła, że ani ona, ani córka nie zamierzają się poddawać.
Czytaj też Zrobił to, żeby ją ratować? Nocny horror na drodze niedaleko Limanowej
"Mamo, ja to wszystko przetrzymam"
Patrycja miała szanse na leczenie w Stanach Zjednoczonych, ale terapia była bardzo kosztowna. Zdesperowana rodzina prosił o pomoc w zbiórce pieniędzy.
- Do tej pory próbowaliśmy radzić sobie sami – tłumaczyła Elżbieta Tokarz. Teraz nie damy rady. Lek, który może uratować życie mojej córki jest bardzo kosztowny.
To się musi udać! Patrycja musi wygrać te walkę! – Ona jest bardzo silna psychicznie. Nie załamała się nawet wtedy, kiedy usłyszała tę straszną diagnozę. Powiedziała, że zrobi wszystko, żeby wyzdrowieć, że udowodni wszystkim, że da radę, że z tego wyjdzie… Ma w sobie tak silną chęć życia, że to jest wręcz nieprawdopodobne – mówiła jej mama. - Cały czas jest uśmiechnięta, nigdy się nie skarży, że coś ją boli. Patrycja dziękuje wszystkim przyjaciołom, którzy są razem z nią w tych trudnych chwilach. To dzięki nim jest taka dzielna. Dają jej siłę i ogromne wsparcie, I ciągle powtarzała: mamo ja to wszystko przetrzymam – dodała Elżbieta Tokarz łamiącym się głosem.
Udało się zebrać pieniądze i Patrycja została poddana nowatorskiej terapii w Stanach Zjednoczonych. Nie udało się. Umarła we środę. Miałą tylko dwadzieścia cztery lata. ([email protected]) fot. zrzutka.pl