Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Wtorek, 14 maja. Imieniny: Bonifacego, Julity, Macieja
06/11/2013 - 17:44

Co się stało w tym domu? Rodzinna tragedia w Zabrzeży

Rannego brata dziś (6 listopada) około godz. 10 zobaczyła w rodzinnym domu siostra. Od razu wezwała karetkę pogotowia i poprosiła sąsiada o pomoc. Dopiero po chwili dowiedziała się, że nie żyje jej matka, ojciec i 14-letni brat. - To była spokojna rodzina. Nikt nie spodziewał się, że może tam dojść do takiej tragedii – mówią sąsiedzi.
Mieszkańcy Zabrzeży (gmina Łącko) są porażeni wstrząsającą wiadomością, która lotem błyskawicy rozeszła się po niewielkiej miejscowości. To tutaj w domu na uboczu wydarzył się rodzinny dramat.
- Około godz. 10 do rodzinnego domu w odwiedziny przyjechała córka sąsiadów ze swoim dwuletnim dzieckiem. Widziałem ją jak szła drogą. Po pewnym czasie przyleciała do nas z prośbą o pomoc. Była roztrzęsiona – relacjonuje najbliższy sąsiad. – Okazało się, że jej 27-letni brat ma krwawiącą ranę głowy. Poszedłem z nią do domu i widziałem chłopaka. Stał o własnych siłach. Dziewczyna wezwała pogotowie a ja poszedłem na dół, żeby wskazać drogę do domu załodze karetki – dodaje.
Sąsiad mówi, że nie wiedział wtedy co się w tym domu wydarzyło. Myślał, że młody mężczyzna przewrócił się i stąd ta rana głowy. Dopiero, gdy przyjechał na miejsce z załogą pogotowia, okazało się, że to nie był wypadek.
W domu doszło do tragedii. Załoga pogotowia i policjanci znaleźli w domu zwłoki 14-letniego chłopca oraz w pomieszczeniu gospodarczym ciało jego 46-letniej matki. Oboje prawdopodobnie zginęli od ciosów zadanych siekierą. W pomieszczeniu gospodarczym znajdowało się także ciało 52-letniego ojca chłopca, który najprawdopodobniej się powiesił.
Dramat rozegrał się budynkach schludnie wyglądającego gospodarstwa, które mieści się na uboczu Zabrzeży. Gospodarstwo jest odgrodzone dla osób postronnych policyjnymi taśmami a policjanci pilnują posesji. Na miejscu tragedii od przedpołudnia pracują policjanci z Komendy Miejskiej Policji w Nowym Sączu, Komendy Wojewódzkiej Policji w Krakowie, policjanci z Komisariatu Policji w Starym Sączu i biegli specjaliści. Jest także prokurator Prokuratury Rejonowej w Nowym Sączu.
- Mówimy tutaj o rodzinnej tragedii. Najprawdopodobniej dwie osoby – matka i 14-letni syn zostali zamordowani, a 27-latek cudem uniknął śmierci. W jego przypadku prawdopodobnie mamy do czynienia z usiłowaniem zabójstwa – mówi mł. insp. Rafał Leśniak, pierwszy zastępca komendanta miejskiego KMP w Nowym Sączu. - Ranny mężczyzna został przewieziony przez załogę Sądeckiego Pogotowia Ratunkowego do szpitala w Tarnowie – dodaje. Jak podkreśla komendant Leśniak w tej rodzinie nie było żadnych policyjnych interwencji. Rodzina nie była objęta też procedurą niebieskiej karty.
Sąsiedzi i osoby, które znały rodzinę mówią o niej, że byli to ludzie spokojni i bardzo pracowici. Małżeństwo wspólnie wychowało siódemkę dzieci, a część z nich zdążyła założyć własne rodziny. Utrzymywali się z pracy na roli. Posiadali 13 hektarów ziemi wraz z lasem.
- O tragedii dowiedziałem się przed południem, gdy wracałem z urzędu gminy. Jestem w szoku i nie mogę uwierzyć w to, co się stało. Znam tą rodzinę, bo trudno nie znać mieszkańców wsi, kiedy się jest jej sołtysem – mówi Stefan Myjak. – To była normalna i spokojna rodzina. Jeszcze do mnie tak naprawdę nie dotarło to, co się stało. Cóż więcej mogę powiedzieć…
Jak przyznaje pracownica miejscowego sklepu na samą myśl o tragicznym wydarzeniu nogi się jej uginają, choć rodzinę znała jedynie z widzenia.
- Dzieci u nas często robiły zakupy. Były grzeczne i kulturalne. Widać było, że rodzice ich dobrze wychowali – podkreśla ekspedientka. – Szok i nic więcej. Wszystkim trudno uwierzyć, ze coś takiego miało miejsce u nas – dodaje.
Masakra, która miała miejsce dziś w Zabrzeży szokuje nie tylko mieszkańców tej miejscowości, ale całej gminy Łącko. W urzędach, sklepach, szkołach, na ulicach o niczym innym się nie mówi.
- Znałem tą rodzinę z widzenia. Ta kobieta, której ciało dzisiaj znaleziono, jeszcze wczoraj była w urzędzie gminy. Załatwiała jakieś sprawy – zaznacza Janusz Klag, wójt gminy Łąko. – Sam jestem w ogromnym szoku i nigdy bym nie przypuszczał, że coś takiego może się wydarzyć w naszej gminie – dodaje.
Dyrekcja szkoły, do której uczęszczał 14-latek o masakrze dowiedziała się drogą pantoflową.
- Było po godz. 12. Jacek był uczniem drugiej klasy gimnazjum. Lekcje zaczynał o godz. 10. Jego nieobecność zastanowiła wychowawcę. Ale nigdy byśmy nie przypuszczali, że dotrze do nas tak tragiczna wiadomość – przyznaje Barbara Stolarska, dyrektor Zespołu Szkolno-Gimnazjalnego w Łącku. – Postanowiliśmy wspólnie z wychowawcami klas drugich, że młodzież poinformujemy o śmierci kolegi. Zrobiliśmy to kameralnie, w każdej klasie. Z nami był ksiądz katecheta, wraz z którym odmówiliśmy modlitwę za Jacka i jego rodziców – dodaje.
Dyrektorka przyznaje, że młodzież dopytywały, co się stało z ich kolegą, ale nie poruszyła drastycznych wątków sprawy. Mimo to reakcje były różne. Ci, którzy bliżej znali Jacka płakali, inni trzymali się za ręce dodając sobie nawzajem otuchy.
- Stwierdziliśmy, że w takiej sytuacji lepsze dla uczniów będzie pozostanie w szkole i przeprowadzenie luźniejszych zajęć. Daliśmy czas młodzieży na poradzenie sobie z emocjami, jakie wywołała u nich ta tragiczna wiadomość – podkreśla dyrektorka szkoły. – Powiedzieliśmy, że mogą liczyć na naszą pomoc. Jeśli zajdzie taka potrzeba sprowadzimy do szkoły psychologa. Póki co wszyscy musimy sobie poradzić z ogromnym szokiem – dodaje.

(MIGA, ALF)
Fot. (ALF)
 






Dziękujemy za przesłanie błędu