Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Niedziela, 12 maja. Imieniny: Dominika, Imeldy, Pankracego
21/12/2018 - 07:20

Czy po zwolnieniu dyrektora sądeckiego pogotowia szykuje się sądowa wojna?

O tym, że został dyscyplinarnie zwolniony z pracy dowiedział się, kiedy leżał chory w szpitalu. Informacje telefonicznie przekazali mu współpracownicy. Ze zdawkowych informacji wynikało, że jego głowa spadła z powodu naruszenia dyscypliny finansowej. O szczegółowych zarzutach dowiedział się z artykułu w "Sądeczaninie". I to właśnie na łamach portalu do zarzutów się odnosi.


- Kiedy komentowałem informację o moim dyscyplinarnym zwolnieniu, nie znałem uzasadnienia decyzji zarządu starostwa - mówi w rozmowie z "Sądeczaninem" były już dyrektor sądeckiego pogotowia Józef Zygmunt.- Uważam, że te zarzuty są bezzasadne.

Czytaj też Spadła głowa dyrektora sądeckiego pogotowia. Za co poleciał Zygmunt?

Przypomnijmy, że członkowie nowego, wybranego po wyborach samorządowych zarządu powiatu zarzucają Zygmuntowi doprowadzenie - jak napisano w e-mailu do redakcjo "Sądeczanina" - do katastrofalnej sytuacji finansowej w pogotowiu, i naruszenie przepisów finansowych - tłumaczyła Maria Olszowska z biura prasowego starostwa i wyjaśniała, że chodzi o ustawę o finansach publicznych, ustawę o rachunkowości oraz wewnętrzne regulacje jednostki dotyczące zarządzania finansami.

Co konkretnie znalazło się na liście zarzutów?

- Dyrektor nie wykonał zaleceń pokontrolnych z 2017 roku, nie zrealizował planu inwestycyjnego na 2017 roku – nie zakupił karetki pogotowia, co może wpłynąć niekorzystnie na bezpieczeństwo mieszkańców Sądecczyzny i stanowić zagrożenie dla zdrowia i życia pacjentów - czytamy w wyjaśnieniu przesłanym do redakcji Sądeczanina. - Nieprawidłowości pojawiły się także w organizacji pracy administracji jednostki. Wszystko to doprowadziło to bardzo złej sytuacji w Sądeckim Pogotowiu Ratunkowym.

Jak pisze Maria Olszowska, strata finansowa – od stycznia do października 2018 roku - wynosi ponad 1 milion 100 tysięcy złotych. Natomiast strata wynikająca z niezapłacenia ZUS  od wynagrodzeń ratowników -  ponad 1,5 miliona złotych.

Jak do tych zarzutów odnosi się Józef Zygmunt?

- Strata, którą zanotowało Sądeckie Pogotowie Ratunkowe w bieżącym roku to wynika z braku pokrycia finansowego dla trzyosobowych załóg. Koszt trzeciego ratownika, w skali roku, we wszystkich załogach to właśnie około 1mln 200 tys. złotych - pisze w przesłanym oświadczeniu  Zygmunt i tłumaczy dlaczego nie zmniejszył do dwóch ratowników obsługi karetek pogotowia,  choć były takie zalecenia. 

- Wynikało to z oczekiwania na obiecaną ustawę o ratownictwie medycznym, która przewiduje trzyosobową załogę oraz z umowy ze  związkami zawodowymi.  Poza tym konieczne byłoby dostosowanie, chodzi o wyposażenie i szkolenie, wymiany trzyosobowych załóg na dwuosobowe-  tłumaczy zwolniony dyrektor pogotowia.

Czytaj też Mniej ratowników w karetkach. Związkowcy alarmują, dyrektor uspokaja

Zygmunt dodaje, że trzykrotnie wydał  zarządzenie dotyczące zmniejszenia obsady karetek, ale pod naciskiem środowisk społecznych i politycznych zarządzenia anulował.

- Tuż po wyborach skutecznie wprowadziłem, poprzedzając dokładną analizą, 50 proc. załóg dwuosobowych. I ta zmiana już spowodowała, że każdy następny miesiąc był zbilansowany, a w przeciągu  jednego roku, najdłużej dwóch lat, odrobilibyśmy stratę. Perspektywę finansową przedstawiłem na piśmie i została wdrożona od listopada.

Zygmunt tłumaczy też, dlaczego nie kupił nowej karetki. Jak wyjaśnia, trzeba było wyposażyć ambulanse w urządzenia do masażu serca, tymczasem  koszt jednego urządzenia to 60 tys. złotych.  Odpiera też zarzuty dotyczące zaległości wobec Zakładu Ubezpieczeń Społecznych.

- Niezapłacony ZUS to koszt sytuacji jaką już zastałem w pogotowiu. Chodzi o godziny, którzy nasi pracownicy przepracowali, aby godnie żyć. Był to proces powszechny we wszystkich jednostkach ochrony zdrowia. Pogotowie oddało tę sprawę do sądu. O możliwość takiej formy pracy ratowników apelowali ówcześni radni powiatu nowosądeckiego.

 Jak pisze w oświadczeniu Zygmunt, w ciągi  blisko dziesięciu lat  w kierowanej przez niego placówce udało się wiele zmienić na lepsze.

- Udało się rozbudował sieć podstacji o ponad 100 procent - powstało sześć nowych podstacji. Wyremontowałem bazę główną w Krynicy i odnowiłem wszystkie podstacje. Praktycznie wymieniłem system SWD,  wprowadziłem powszechny program edukacyjny „Sądecki Ratownik” sprowadziłem też do opracowania dokumentacji  powstania i historii sądeckiego Pogotowia Ratunkowego. Podejmowałem też wiele innych inicjatyw. Najważniejsze, przez te wszystkie lata, ani razu nie wpłynęła skarga na działalność Sądeckiego Pogotowia Ratunkowego, wręcz przeciwnie, spotkałem się z wyrazami uznania i wdzięczności. Przez wszystkie te lata otrzymywałem za swoją działalność nagrody, poparte pozytywną opinią Rady Społecznej.

W swoim oświadczeniu - pisze Józef Zygmunt - informowałem zarząd starostwa na bieżąco, co miesiąc, o sytuacji finansowej zakładu oraz o planach zrównoważenia finansów w najbliższym okresie. Tylko pan Koral ufundował ambulans, natomiast nigdy inny podmiot nie przyszedł z taką pomocą. W tym roku najbogatsze pogotowie w Krakowie otrzymało aż siedem ambulansów od państwa.

Pogotowie Ratunkowe to najbardziej wrażliwa służba ratownicza i dlatego wszelkie zmiany należy wprowadzać z ostrożnością i rozwagą. I to było moim celem. Błędów nie popełnia ten kto nic nie robi. Praca dyrektora pogotowia to praca w ciągłym stresie, a to niestety odbija się także na zdrowiu. W tym czasie przeszedłem rozległy zawał i inne schorzenia.

Szanując prawo do oceny mojej pracy przez zarząd ubolewam, że nie mnie nie wysłuchał i nie dał mi szansy na to, żebym mógł wyjaśnić okoliczności i motywacje moich decyzji. Jakie będą dalsze losy Józefa Zygmunta, który przebywa na zwolnieniu lekarskim?

- Na pewno odwołam się do sądu pracy - mówi były już dyrektor sadeckiego pogotowia ratunkowego.

[email protected]  fot. archiwum







Dziękujemy za przesłanie błędu