Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Sobota, 4 maja. Imieniny: Floriana, Michała, Moniki
13/02/2015 - 07:00

Myśliwi: Będziemy strzelać do dzików, bo to i w naszym interesie

Jednym z podstawowych postulatów zgłaszanych w czasie ostatnich protestów rolniczych jest uregulowanie spraw odszkodowań za szkody czynione w uprawach przez dzikie zwierzęta, głównie przez dziki. Jak ten problem wygląda na Sądecczyźnie? Rozmawiamy z Janem Budnikiem z Polskiego Związku Łowieckiego.
- Koła Łowieckie cały czas prowadzą odstrzał dzików, ale teraz więcej. To jest w ich interesie, jak będzie mniej dzików, to będzie mniej szkód w uprawach i mniej odszkodowań. Na Sądecczyźnie nie jest to wielki problem. Najwięcej szkód dziki wyrządzają na tzw. ścianie wschodniej, w Polsce północnej i zachodniej. Sądeckie Koła wypłacają rolnikom rocznie od kilkuset złotych do kilkudziesięciu tysięcy. A w innych rejonach kraju takie odszkodowania sięgają nawet kilkuset tysięcy złotych – mówi Jan Budnik.

Koła Łowieckie dzierżawią duże tereny, na przykład 20 tysięcy hektarów. Na takim obszarze może być dużo dzików. Jeżeli narobią szkód w uprawach, to Koła Łowieckie mają duże trudności, by poradzić sobie z tym w sensie ekonomicznym. Kilogram najlepszej dziczyzny kosztuje w skupie 4 złote, jeleń 7,50, a sarna 15 złotych. Sarna jest prawie 4-krotnie droższa od dzika. Ale myśliwi bardzo sobie cenią dziki. Większość pozyskanych sztuk zagospodarowują we własnym zakresie, wpłacając do Kół tyle, ile kosztowałoby to w skupie.

- Przygotowujemy nęciska i karmowiska. Nęciska, to miejsca, w których karma jest wykładana po to, żeby przyciągnąć dziki do odstrzału. Natomiast karmowiska urządza się w środku lasu, jak najdalej od pól uprawnych- dodaje Jan Budnik.

W lesie dzik jest zwierzęciem bardzo pożytecznym, na polach jest szkodnikiem. Trzeba szukać złotego środka, żeby utrzymać populację, a jednocześnie maksymalnie ograniczyć szkody, jakie wyrządzają na polach.

- Rolnicy podnoszą teraz w swoich protestach sprawę szkód wyrządzanych przez dziki nie dlatego, że liczba tych szkód wzrosła. Ten problem istniał zawsze. Chodzi głównie o wysokość odszkodowań. Teraz to jest ustawione na takim poziomie, żeby Koła Łowieckie nie zbankrutowały, a rolnikom nie zwraca to poniesionych szkód na poziomie rynkowym. Był kiedyś w Sejmie projekt, by za szkody wyrządzone przez dziką zwierzynę płaciło państwo, ale nie przeszedł – mówi Jan Budnik.

Złożona jest także sama procedura wypłat. Kiedy rolnik zgłosi szkodę, upoważnieni przedstawiciele Kół Łowieckich, na których terenie doszło do szkody, idą na pole, mierzą obszar, spisują protokół. Potem trzeba zaczekać do zbiorów i na podstawie danych z Ośrodków Doradztwa Rolniczego o średniej wydajności upraw w danym regionie, wyliczyć jakie straty poniósł rolnik, na przykład w kukurydzy, pszenicy czy ziemniakach. Potem Koło wypłaca rolnikowi odszkodowanie. Może też wcześniej zawrzeć z rolnikiem ugodę, pomijając całą tę procedurę.

- Na Sądecczyźnie zawsze zdarzały się takie szkody, zawsze wypłacane były odszkodowania i zazwyczaj rolnicy nie byli z nich zadowoleni. Zawsze uważali, że należy im się więcej – podsumowuje Jan Budnik.

JG, fot. arch.
 






Dziękujemy za przesłanie błędu