Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Poniedziałek, 29 kwietnia. Imieniny: Hugona, Piotra, Roberty
15/10/2022 - 14:00

Największe powodzie na Sądecczyźnie. Żywioł w ciągu chwili niszczył dorobek życia ludzi

25 lat temu cała Polska żyła powodzią tysiąclecia. Powodem do rozmowy na temat żywiołu, który zniszczył miasta i wioski w 1997 roku jest również premiera serialu „Wielka Woda”, którego akcja toczy się we Wrocławiu. Przypominamy kilka największych wodnych kataklizmów, które nawiedziły nasz region.

Powódź w 1646 roku w Kamienicy

W przekazach historycznych zapisały się informacje o wielkiej powodzi na Sądecczyźnie już w 1646 roku. Jak podają autorzy „Elementarza Historycznego Sądeczanina”, z powodu gwałtownych opadów deszczu wezbrały potoki i rzeka Kamienica Gorczańska.

Silny nurt doszczętnie zniszczył wieś Kamienicę. Ówcześni mieszkańcy przekonali się na własnej skórze jak niszczycielskie mogą stać się górskie potoki w czasie deszczu. Woda, która płynęła przez wioskę była tak potężna, że porwała kościół.

Niszczycielski nurt zmył też z powierzchni ziemi zabudowania plebańskie, cmentarz i chłopskie chałupy.

Powódź na Sądecczyźnie w 1934 roku

Kolejna wielka powódź – którą wspominają sądeccy historycy – miała miejsce latem 1934 roku. Wylały wtedy wszystkie sądeckie rzeki. Woda zalała dzielnice Piekło i Wólki. Pod wodą znalazły się też setki sądeckich wsi.

- Mieszkańcy regionu ponoszą olbrzymie straty. Tysiące ludzi traci cały dobytek życia – podsumowują autorzy „Elementarza Historycznego Sądeczanina”.

Powódź na Helenie w 1958 roku

Dwudniowe (28 i 29 czerwca 1958 roku), intensywne opady deszczu spowodowały nagłe wezbranie Dunajca. Rzeka zalała osiedla Helena. To wydarzenie sześćdziesiąt lat temu skłoniło władze do uruchomienia niedokończonego jeszcze mostu heleńskiego. Ów most został zburzony w 2018 roku.

Od zakończenia II wojny światowej do 1958 roku mieszkańcy Nowego Sącza korzystali z drewniano-stalowego mostu na Dunajcu. W czasie powodzi władze obawiały się, że rzeka porwie przeprawę.

Więcej zdjęć oraz opis można znaleźć TUTAJ

Powódź tysiąclecia w naszym regionie

Wielu Sądeczan pamięta ten czas tak wyraźnie, jakby wielka powódź nie wydarzyła się 25 lat temu, a wczoraj. Swoimi wspomnieniami kilka lat temu podzielił się Paweł Motyka, komendant Państwowej Straży Pożarnej w Nowym Sączu. Autorką poruszającego wywiadu jest Jagienka Michalik.

- Kiedy wracam wspomnieniami do 1997 roku zaraz przychodzą mi na myśl zawody pożarnicze w Grybowie pod koniec czerwca. Tę naszą rywalizację zakończyliśmy przy nienajlepszej pogodzie. Na niebie kłębiły się potężne chmury. Wkrótce potem nad Grybowem przetoczyła się ulewa i zalała dzielnicę Piekiełko. Spędziliśmy tam całą noc – wspominał Paweł Motyka na łamach „Sądeczanina”.

- Lawina wody zeszła z gór i zalała osiedle domków jednorodzinnych. Nigdy wcześniej nie widziałem czegoś takiego. Kilkadziesiąt budynków w wodzie, z których bez wytchnienia wypompowywaliśmy wodę. Wtedy wydawało nam się to wszystko groźne. Nie spodziewaliśmy się, że najgorsze dopiero nadchodzi – mówi komendant PSP w Nowym Sączu.

- Wszystko zaczęło się od intensywnych i nieprzerwanych opadów deszczu na zachodzie Polski.  Nawałnice przechodziły nad Wrocławiem i Opolem. W naszym regionie zahaczyły o Podhale i kończyły się na gminie Łącko i Podegrodzie. Ulewy oszczędziły Nowy Sącz, gdzie lokalnie wystąpiły tylko podtopienia – dodaje Motyka.

Powódź w miejscowości Olszanka (gmina Podegrodzie) w 1997 roku: na powyższych zdjęciach widać centrum wsi, gdzie wylała rzeka Jastrzębik oraz oberwaną drogę w kierunku cmentarza. Zdjęcia z archiwum państwa Siwulskich.

Niestety, powódź tysiąclecia na Sądecczyźnie zebrała też śmiertelne żniwo, m.in. w okolicy Limanowej, gdzie osuwająca się ziemia uszkodziła budynki i w Podegrodziu, gdzie niewielki potok porwał mężczyznę.

Polecamy zapoznać się z całą rozmową, zobacz tutaj: Wielka powódź na Sądecczyźnie w 1997 roku. Tragedie, których nigdy nie da się zapomnieć

Mieszkańcy Sądecczyzny nie mają jednak wątpliwości, że to zapora czorsztyńska uratowała ich życie i domy przed jeszcze większą katastrofą. Zbiornik na Czorsztynie przyjął uderzenie fali kulminacyjnej. Obiekt budowano 30 lat, oddano go do użytku akurat latem 1997 roku.

- Obiekt właściwie sam oddał się do użytku, bo na początku lipca 1997 roku nie było czasu ani na wstęgę, ani na szampana – wspominał Jerzy Metelski na łamach „Sądeczanina”. – Do zbiornika w kulminacyjnym momencie wpływało około 1400 m. sześc. wody na sekundę! A średnio w ciągu roku płynie Dunajcem ledwie 24 metry sześciennych na sekundę.

Powódź w 2001 roku

Również wtedy Sądecczyznę nawiedziła groźna w skutkach powódź. – Ze swoich koryt wystąpiły rzeka Kamienica i potok Łubinka, zalewając położone w ich pobliżu ulice i domy, a w całym regionie uaktywniły się liczne osuwiska – wspominają Łukasz Połomski, Jakub Bulzak, Sylwester Rękas i Sławomir Wróblewski.

Powódź i osuwisko w 2010 roku

To wydarzenie sprzed 12 lat Sądeczanie zapamiętają w szczególności jako moment, kiedy wezbrany Poprad porwał most kolejowy.

Pierwsza fala powodziowa przeszła przez Nowy Sącz w połowie maja, a druga na samym początku czerwca. Uszkodzona została nie tylko infrastruktura drogowa, ale również budynki mieszkalne.

Intensywne deszcze w 2010 roku doprowadziły również do tragedii na olbrzymią skalę w jednej z podlimanowskich wiosek. W Kłodnem, obok Męciny, w nocy z 1 na 2 czerwca powstało ogromne osuwisko.

Ziemia osunęła się na powierzchni 44 hektarów ziemi. Ewakuowano wtedy 434 osób. Tego dnia żywioł zniszczył 17 budynków mieszkalnych. Po tej okrutnej dla mieszkańców nocy aż 78 osób straciło dach nad głową.

Dziś osuwisko w Kłodnem zarośnięte jest trawami i krzakami. Teren jest pod stałą obserwacją.

12 lat po tej tragedii tylko pozostałości po domach świadczą o tym, co jak żywioł w ciągu kilku godzin zmienił życie wielu mieszkańców. ([email protected], fot. z archiwum Pawła Motyki, twójsacz.pl, archiwum państwa Siwulskich, SKS, Narodowe Archiwum Cyfrowe)







Dziękujemy za przesłanie błędu