Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Niedziela, 28 kwietnia. Imieniny: Bogny, Walerii, Witalisa
16/08/2023 - 05:25

Nowy Sącz - miasto, które nie wie, co ze sobą zrobić

Przed wyborami parlamentarnymi 2023 roku i nieodległymi, samorządowymi, wracamy do debaty "Sądeczanina" o przyszłości Nowego Sącza. Macie Państwo swoje zdanie w tej sprawie? Zapraszamy do dyskusji. I przypominamy ważny głos dr Jakuba Marcina Bulzaka, który o Nowym Sączu, na łamach naszego miesięcznika, już przed czterema laty pisał tak: - Od formalnego zakończenia „eksperymentu sądeckiego” mijają 44 lata. Urodzeni wówczas Sądeczanie powoli stają się babciami i dziadkami. Apogeum swojej aktywności zawodowej i życiowej przeżywają w mieście, które nie wie co ze sobą zrobić. Snują plany na drugą połowę życia w mieście, które nie ma swojego planu na przyszłość.

Lokowanie miasta w tym miejscu uwarunkowane było przebiegiem szlaku handlowego prowadzącego z Węgier do Polski, co w XIV w. wzmocnione zostało przecięciem się szlaku węgierskiego z drogą biegnącą ze Śląska na Ruś. To był pierwszy pomysł na miasto – rola strażnika wymiany handlowej. To warunki naturalne (zbieg trzech rzek, wzdłuż których odbywała się komunikacja) przesądziły o pozycji Sącza. 

Za tym poszły kolejne decyzje władców, by specyficzne położenie wzmocnić pozycją w państwowej administracji. Systematyczny wzrost znaczenia miasta odbywał się metodą domina: centrum polityczne stało się równocześnie centrum religijnym (utworzenie kapituły i archidiakonatu sądeckiego), a w związku z tym także edukacyjnym (szkoła kolegiacka) i kulturalnym (bractwa, muzyka liturgiczna).

Odrobinę generalizując, ukształtowana w XV w. rola miasta i osiągnięta przez nie pozycja nie ulegała większym zmianom, aż do przyłączenia Sądecczyzny do monarchii habsburskiej w 1770 r. Jest to pierwszy w historii moment, kiedy brakło pomysłu na Nowy Sącz.

Pomysły z XIX i XX w

Następną cezurą jest rok 1818, gdy miasto stało się siedzibą jednostki wojskowej (20. pułk piechoty) i gimnazjum. Dało to nowy impuls w rozwoju miasta: zaopatrzenie dla wojska, stancje dla uczniów, nauczyciele i oficerowie jako intelektualna i społeczna elita. I drugi wielki pomysł na Nowy Sącz: linia kolejowa i warsztaty kolejowe. Można zaryzykować stwierdzenie, że rok 1876 jest drugą najważniejszą datą w historii Nowego Sącza.

Kolej stała się impulsem komunikacyjnym, urbanistycznym, ekonomicznym, wpłynęła na lokalny rynek pracy, strukturę społeczną i polityczną miasta. Te trzy decyzje władz austriackich zdeterminowały rolę miasta na kolejne dziesięciolecia, praktycznie aż do wybuchu II wojny światowej.

Po wojnie pomysłem na miasto i region, jaki odbił się szerokim echem w kraju, był tzw. eksperyment sądecki, czyli program rozwoju gospodarczego, w którym inicjatywę i dużą część decyzji oddano w ręce przedstawicieli terenowych organów władzy państwowej.

Bez względu na stosunek do słusznie minionego systemu nie można odmówić sensowności tego przedsięwzięcia, a przede wszystkim (co w moich rozważaniach kluczowe) postawienia przez autorów eksperymentu świetnej, aktualnej do dziś diagnozy potencjału regionu (walory turystyczne, krajobrazowe i uzdrowiskowe, perspektywy rozwoju sadownictwa i przetwórstwa owocowego), dalekowzroczności (koncepcja wsi turystycznych była pierwowzorem agroturystyki) i umiejętności całościowego widzenia spraw. Przykro to stwierdzić, ale „eksperyment sądecki” był ostatnim tego typu lokalnym planem, który został nie tylko wymyślony i opisany, ale przede wszystkim z sukcesem wdrożony.

Nie ma na co czekać

Jak już napisałem, Nowy Sącz nadal pełni rolę lokalnego centrum administracyjnego. Natomiast zdezaktualizowały się pozostałe wymienione wyżej pomysły na miasto. Dunajec, Poprad i Kamienica dawno nie pełnią roli szlaków komunikacyjnych, a trasy z Gorlic do Limanowej i z Jurkowa do Piwnicznej/Krynicy nie są najważniejszymi drogami w kraju. Miasto nie odgrywa żadnej nadzwyczajnej roli w administracji kościelnej (nie zrealizowane marzenia o diecezji sądeckiej…).

W edukacji konkurencją są szkoły w każdej praktycznie każdej stolicy okolicznych gmin. Wojska nie ma od 80 lat, a kolej nie jest już głównym lokalnym pracodawcą i nie pozwala na szybkie przemieszczenie się na większe odległości.

Od formalnego zakończenia „eksperymentu sądeckiego” mijają 44 lata. Urodzeni wówczas Sądeczanie powoli stają się babciami i dziadkami. Apogeum swojej aktywności zawodowej i życiowej przeżywają w mieście, które nie wie co ze sobą zrobić. Snują plany na drugą połowę życia w mieście, które nie ma swojego planu na przyszłość. Oczywiście pod warunkiem, że w nim zostali… Bo ich dzieci bywają tu tylko kilka razy do roku, gdy uda im się wyrwać z większych i wielkich miast, w których znaleźli pracę i swoje miejsce na ziemi.

Gdybyśmy chcieli podać słownikową definicję Nowego Sącza, zaczęlibyśmy pewnie od słów: miasto na prawach powiatu położone na południu Polski… Ale gdybyśmy po tym wprowadzeniu i kilku danych statystycznych (powierzchnia, liczba ludności) mieli dodać jedno proste zdanie, charakteryzujące, czyli wskazujące na cechę odróżniającą Nowy Sącz od innych miast, to co byśmy wpisali. Jakie jest nasze miasto? Czym jest nasze miasto? I nie w kategoriach subiektywnych (np. najpiękniejsze), ale uwypuklając główną cechę, sprawdzalną i mierzalną.

Kraków może się nazywać miastem polskich królów, czy miastem Jana Pawła II – zabytki, muzea, atrakcje turystyczne. Opole „stolicą polskiej piosenki” – Muzeum Polskiej Piosenki, festiwal. Zakopane zimową stolicą olski – stoki, skocznie, konkurs Pucharu Świata, a ostatnio jeszcze Sylwester Marzeń. A co moglibyśmy powiedzieć o Nowym Sączu?

Ucieka nam czas, „uciekają” nam inne miasta, uciekają środki unijne, uciekają ludzie, którzy chcieliby zrobić coś nie tylko dla siebie, ale dla miasta i regionu. Więc nie ma na co czekać. Nadszedł czas, by Nowy Sącz wymyślić na nowo.

Czy ktoś ma pomysł?

W ostatnich dziesięcioleciach w Nowym Sączu pojawiło się dwóch wizjonerów, którzy zaproponowali i zrealizowali częściowe pomysły na miasto. Pierwszym z nich jest Krzysztof Pawłowski. Zamarzył, by Nowy Sącz stał się prekursorem prywatnej edukacji na niezwykle wówczas modnych i przyszłościowych kierunkach związanych z zarządzaniem i prowadzeniem biznesu.

Na kilka lat udało mu się zainteresować miastem ogólnopolskie media i kilka ważnych w kraju osób, m.in. ze środowiska naukowego (Jadwiga Staniszkis, Rafał Matyja). Niestety Nowy Sącz nie stał się polskim Oxfordem. Inna wizja, związana z ulokowaniem tutaj centrum nowych technologii, czyli idea Miasteczka Multimedialnego, skończyła się całkowitym fiaskiem.

Drugim lokalnym wizjonerem jest Antoni Malczak, który postanowił uczynić z Nowego Sącza centrum kulturalne, oddziałujące zarówno na region, jak też skalą realizowanych działań wykraczające poza jego granice. Stworzył wzorcową instytucję kultury, z jakości, rangi i znaczenia której mało kto zdawał i do dziś zdaje sobie sprawę.

W swoich wizjach wybiegał tak daleko, że mało kto potrafił je zrozumieć, prawie wszystkie wywoływały na początku niedowierzanie, a czasem kpiny. Ale efekty zawsze przyznawały mu rację. Kto wyobraża sobie miasto bez odnowionego i rozbudowanego „Sokoła”?

Kto policzy w ilu miejscach na świecie usłyszano o Nowym Sączu dzięki dzieciom przyjeżdżającym na „Święto Dzieci Gór”?

Przykład obu panów jest świadectwem, że nasz region nie jest całkowicie wyjałowiony z pomysłów i koncepcji. Choć z drugiej strony udowadnia, że wizjonerzy są zazwyczaj nierozumiani i osamotnieni.
Świadomie nie wspominam o przedsiębiorcach, których w mieście i regionie nie brakuje (mamy przecież u siebie kilku najbogatszych Polaków), gdyż ewentualny rozwój lokalny jest „efektem ubocznym” ich działalności biznesowej.

By coś mogło się zmienić i by nowy Sącz wymyślić na nowo potrzebujemy nie tylko pojedynczych wizjonerów, ale dość szerokiego zaangażowania władz samorządowych, organizacji pozarządowych, lokalnych autorytetów, a nade wszystko – prawdziwego konsensusu w sprawach przyszłości miasta. Jest to temat ważniejszy od doraźnych konfliktów, partyjnych układanek i przepychanek, wymiany złośliwości i udowadniania, kto ma rację.







Dziękujemy za przesłanie błędu