Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Wtorek, 21 maja. Imieniny: Jana, Moniki, Wiktora
27/09/2013 - 15:45

Szkoła zabrała dziecku komórkę. Rodzice pół roku proszą o zwrot

Sprawa zahaczyła już nie tylko o Kuratorium Oświaty w Krakowie, ale także o Rzecznika Praw Dziecka i Ministerstwo Edukacji Narodowej. Zaczęło się od tego, że na lekcji matematyki w Zespole Szkół w Podolu-Górowej jednej z uczennic zadzwonił telefon. Nauczycielka poleciła uczniom oddać aparaty. Swoje telefony na biurku położyły dwie uczennice. Jeden z nich do dziś nie został zwrócony. A od tego czasu minęło już pięć miesięcy…
- Czujemy duży żal do nauczycielki, bo nie tylko zabrała telefon naszej córce, ale wstawiła jej uwagę do dziennika. Telefon zadzwonił jej koleżance, nasza Marysia nie miała w tym czasie połączenia. Jest jednak uczciwą dziewczyną i jak pani poprosiła o oddanie telefonu, to bez wahania sięgnęła do plecaka i położyła urządzenie na biurku. Sytuacja miała miejsce w czasie sprawdzianu. Córka obawiała się, że i jej telefon może zadzwonić – mówi mama 15-latki. – Nam nie chodzi tylko o telefon i jego wartość, ale o dobro naszej córki. Wychowujemy dzieci w uczciwości i chcemy jedynie, żeby matematyczka przeprosiła córkę. Nasza szkoła nosi imię Jana Pawła II i wydaje mi się, że pouczające dla dzieci byłoby, gdyby nauczyciela przyznała się do błędu. Na korytarzu szkoły wisi hasło: „Wymagaj od siebie więcej, niż ktokolwiek inny od ciebie wymaga”.

– Zostało złamane prawo – uważa tata 15-latki. – Nasze dziecko zostało pozbawione rzeczy, która do niego należała. To my kupiliśmy jej ten telefon i pozwoliliśmy na korzystanie z niego. Nauczycielka nie dała pokwitowania, ale zabrała urządzenie. Tak się chyba nie robi w cywilizowanym świecie.

Rodzicom przyznało rację Kuratorium Oświaty. – W statucie szkoły znalazł się zapis niezgody z prawem. Szkoła może jedynie ograniczać korzystanie z telefonów komórkowych na terenie placówki, ale nie może tego zakazywać – wyjaśnia Stanisław Szudek, dyrektor delegatury Kuratorium Oświaty w Nowym Sączu.

Dyrektor szkoły utrzymywał, że wersja wydarzeń przedstawiona przez 15-latkę znacznie różni się od tej przy, której obstaje matematyczka. W piśmie do rodziców Krzysztof Groń napisał także, że „(…) statut szkoły określa obowiązki ucznia, w tym również obowiązki w zakresie warunków korzystania z telefonów komórkowych na terenie szkoły. Zapisy dotyczące zakazu przynoszenia telefonów komórkowych do szkoły znajdują się także w zasadach oceniania zachowania uczniów, o których rodzice i uczniowie są informowani na spotkaniach z wychowawcami klas początkiem każdego roku szkolnego”.

Stanisław Szudek, dyrektor delegatury Kuratorium Oświaty w Nowym Sączu zapewnił nas, że dyrektor został już pouczony, że popełnił błąd i zmienił statut szkoły.

– To epidemia w szkołach szczególnie podstawowych i w gimnazjach. Regulując zasady korzystania z telefonów w szkole, do czego zobowiązuje ramowy statut szkoły publicznej, nie wolno wprowadzać całkowitego zakazu używania ich na terenie budynku.

Dyrektor przyznaje jednocześnie, że trudno dziś rozstrzygnąć, kto – nauczycielka, czy uczennica mówi prawdę. – Minęło już kilka miesięcy i nie jesteśmy w stanie ocenić, komu tak naprawdę dzwonił telefon. Ważne natomiast, żeby nie dochodziło więcej do podobnych sytuacji. Dziecko ma prawo mieć przy sobie telefon. Może się zdarzyć np. że nie ma jednej lekcji i wtedy dzwoni do rodziców – przyjedźcie po mnie wcześniej. Ustalić natomiast należy kiedy nie można korzystać z urządzeń, np. w czasie lekcji. Niezgody z prawem zapis w statucie szkoły, już zniknął z dokumentu.

Do dziś jednak telefon nie został jej zwrócony. Rodzice postanowili od tego roku szkolnego przepisać córkę do innej placówki.

- Marysia jest teraz zadowolona – komentuje mama 15-latki.

Od września w Zespole Szkół w Podolu-Górowej jest nowy dyrektor, który sprawę komentuje krótko. – Odcinam się od całej sytuacji, bo nie brałam udziału w rozmowach na temat telefonu – mówi Anna Firlej. – Chociaż Marysia nie jest już naszą uczennicą, zapraszam jej rodziców do siebie, żeby wyjaśnić i zamknąć tę sprawę. Telefon dziewczynki nadal jest u nas, zamknięty w specjalnej szafce. Czeka aż ktoś po niego przyjedzie.

Rodzice najpewniej spotkają się z dyrekcją, ale dodają: - Nauczycielka wielokrotnie przejeżdżała koło naszego domu. Mogła przecież przy okazji wstąpić i oddać telefon. To smutne, że dzieci i ich rodziców traktuje się z góry… Zawsze przecież można się porozumieć.

W 2011 r. Zespół Szkół w Podolu-Górowej otrzymał certyfikat za udział w II edycji projektu „Szkoła z prawami dziecka” od dyrektora generalnego UNICEF w Polsce.

 

(MC)

Fot. sxc.hu 







Dziękujemy za przesłanie błędu