Walka z tą niezwykle niebezpieczną rośliną trwa co roku. Uważajcie na nią!
Jeden z naszych czytelników wypatrzył ją rosnącą niedaleko ronda pod zamkiem. Barszcz Sosnowskiego został też namierzony na lewo od ścieżki rowerowej nad Kamienicą. Pewnie panoszy się w najlepsze i w innych częściach Sącza.
Najczęściej można natknąć się na niego nad Kamienicą czy nad Dunajcem. Od tej groźnej rodziny nie są też wolne podsądeckie gminy nad Popradem.
W tym tygodniu w swojej gminie z Barszczem Sosnowskiego walczyli strażacy OSP z Łącka.
- Akcja ta została przeprowadzona z własnej inicjatywy naszych strażaków, którym leży na sercu dobro mieszkańców jak również użytkowników trasy rowerowej wzdłuż rzeki Dunajec – informują łąccy druhowie.
Wiadomo, że walka z barszczem Sosnowskiego przypomina walkę z wiatrakami. Najlepiej nie dotykać tej rośliny. Przestrzegamy przed kontaktem z jej sokiem, który jest toksyczny.
Problem polega na tym, że ludzie często nie są w stanie jej rozpoznać, a jeśli już rozpoznają, nie wiedzą co z tą informacją zrobić. Barszcz Sosnowskiego może osiągać nawet cztery metry wysokości. Ma zieloną łodygę, duże, szerokie liście i białe kwiaty zebrane gęsto na kształt kielichów.
Jeśli ktoś zauważy barszcz Sosnowskiego w Nowym Sączu to powinien skontaktować się z Wydziałem Gospodarki Komunalnej Urzędu Miasta w Nowym Sączu i dokładnie wskazać miejsce, gdzie znajduje się jego skupisko.
Rośliny te niszczone są środkami chemicznymi. Muszą być one zlikwidowane, kiedy zakwitną. Jak się je niszczy? Specjalistyczna firma wstrzykuje środek chemiczny bezpośrednio w łodygę, punktowo.
Specjaliści przestrzegają, aby nie ukrywać łodyg, nie niszczyć rośliny. Toksyczny sok potrafi dotkliwie poparzyć i poważnie uszkodzić skórę. W skrajnych wypadkach może nawet doprowadzić do śmierci.
Barszcz Sosnowskiego nazwany jest „zemstą Stalina”. W latach 50-tych został sprowadzony do Polski z ówczesnego Związku Radzieckiego. To miała być bardzo plenna roślina, idealna jako karma dla bydła w Państwowych Gospodarstwach Rolnych, tak zwanych PGR-ach. Okazało się, że faktycznie jest niesamowicie plenna i doskonale radzi sobie w naszym klimacie, ale jest bardzo niebezpieczna.
Sok rośliny w połączeniu ze światłem ultrafioletowym powoduje mocne oparzenia. Zmiany na skórze, w tym zaczerwienienia, bąble wypełnione płynem, utrzymują się przez kilka dni, ale pojawiają po 1-2 godzinach od kontaktu z sokiem. Po kilku dniach podrażnione miejsca mocno ciemnieją i przez długi czas utrzymuje się w nich czułość na światło ultrafioletowe. Nie można ich wystawiać na działanie słońca. Taka wrażliwość może doskwierać, w zależności od organizmu, nawet przez kilka lat.
[email protected], fot. fb/OSP Łącko.