Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Czwartek, 16 maja. Imieniny: Andrzeja, Jędrzeja, Małgorzaty
18/04/2012 - 12:44

Wójt Łabowej zaprezentuje swój czołg w stolicy!

W najbliższy piątek (20 kwietnia) na konferencji w Warszawie, wobec znawców sprzętu wojennego i historyków wojskowości, wójt Łabowej, Marek Janczak, dokona prezentacji filmowej czołgu, wiernej repliki przedwojennej polskiej tankietki TKS, który własnoręcznie zbudował. Prawdopodobnie tankietka garażująca obecnie nad potokiem w Łabowej trafi do jednego z muzeów w kraju: zainteresowane są placówki w Poznaniu i Bydgoszczy. Jedyny oryginał czołgu można podziwiać w Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie.
 V Ogólnopolskie Sympozjum - Historyczny Rozwój Konstrukcji Pojazdów organizuje Instytut Pojazdów Wydziału Samochodów i Maszyn Roboczych Politechniki Warszawskiej. Wystąpienie wójta Łabowej będzie jednym z mocneijszych punktów programu. Marek Janczak w ciągu roku zbudował z pomocą syna Marcina wierny model tankietki TKS, produkowanej od 1934 roku w Poznańskich Zakładach Inżynieryjnych. Nie zachowała się dokumentacja techniczna czołgu, został tylko ten jeden oryginał w Muzeum Wojska Polskiego oraz pożółkłe zdjęcia i tu i tam porozrzuczane opisy pojazdu. Tankietka, obsługiwana przez dwóch żołnierzy (kierowca i dowodca - celowniczy), wyposażona była w działko o kalibrze 20 mm, które przebijało 4-centymetrowy pancerz z odległości 200 m. Wymiary: 2 m długości, 1,80 m - szerokości i 1,40 m - wysokości. Tankietka była zwrotna i jak na tamte czasy szybka, rozwijała prędkość do 40 km/h. Na wyposażeniu polskiej armii u progu II wojny światowej było 280 sztuk TKS, bo to była robota rzemieślnicza, a nie produkcja masowa.
- Gdybyśmy mieli z kilka tysięcy takich lekkich czołgów we wrześniu 1939 roku, to być może inaczej potoczyłyby się losy tej wojny, gdyż nasza tankietka miała przewagę nad niemiecką. Niemcy mieli wtedy, na początku wojny, czołgi zbudowane z blach miękkich, spawanych, a nasze były z blach twardych, nitowanych - mówi Marek Janczak.
Wójt od lat przywraca sprawność starym motocyklom i samochodom. W swojej kolekcji ma m.in. polski motocykl Sokół 1000 z 1934 roku; na świecie zachowało się  kilkanaście egzemplarzy tej maszyny, oraz angielski Ariel z 1928 roku z lampą karbidową. Każdą wolną chwilę wójt spędza w warsztacie, a podczas urlopu jeździ po Polsce na zloty zabytkowych motocykli i samochodów. - Jeden lubi wędkować, drugi znaczki zbiera, a dla mnie nie ma większej radości, jak usłyszeć warkot silnika i przejechać się pierwszy raz odremontowanym motocyklem czy samochodem - wyznaje gospodarz Łabowej, który zanim objął urząd prowadził warsztat mechaniczny.
                                                                                                   ***
Przedwojennymi polskimi czołgami Janczak zainteresował się dwa lata temu podczas inscenizacji historycznej w Rytrze, przedstawiającej atak niemiecki na polski bunkier na górze Przełom. Po stronie "najeźdźców" wystąpił wtedy oryginalny czołg i pojazd opancerzony, "nasi" dysponowali tylko gniazdem karabinu maszynowego. - I wtedy ktoś powiedział, że przed wojną Polacy też mieli czołgi, tylko nic się nie zachowało - wspomina Marek Janczak. Pogrzebał w książkach, przetrzasnął internet i zdecydował się odtworzyć tankietkę TKS z 1934, aby podczas kolejnej  rekonstrukcji  historycznej  w Rytrze  dać odpór niemieckiemu czołgowi. 
To, nad czym zespół konstruktorów warszawskich, mozoli się siódmy rok, pracując na zniszczonym, oryginalnym modelu, Janczak zrobił z pomocą syna w ciągu kilkunastu miesięcy. Czołg już jeździ i strzela (petardami), trzeba go jeszcze pomalować w barwy ochronne WP z tamtego okresu, tzw. kamuflaż japoński, i może zadawać szyku nawet podczas inscenizacji Bitwy nad Bzurą. Nie wiadomo jakimi drogami wieść o tankietce w Łabowej dotarła na Politechnikę Warszawską - wójt podejrzewa, że znajomi wrzucili do sieci zdjęcia budowanego czołgu - w każdym razie konstruktorzy z Wydziału Samochodów i Maszyn Roboczych mają Janczaka za partnera
"Panie Marku! Może udało się Panu przyjechać na sympozjum z TKS-em. byłoby to wielkie wydarzenie i okazja do pogadania. o współpracy. Mamy gotowa dokumentację wysokiej klasy" - mailował do wójta Łabowej mgr. inż. Zbigniew Nowakowski z komitetu organizacyjnego warszawskiego sympzjum.
- Najwięcej pracy wymagała budowa gąsienicy, to była ciężka, bardzo żmudna robota, każdy element trzeba było osobno wytoczyć. Poza tym zastosowałem silnik dolnozawrowy z Warszawy z lat 50-tych o pojemnośći 2,120 litra i mocy 54 KM, podobna moc mial oryginalny silnik Fiata. Blacha wieżyczki jest trochę cieńsza, niż w oryginale, aby mój czołg nie był taki ciężki - opowiada Marek Janczak.
Zapowiada,  że przy najbliżej okazji pokaże swój czołg na Rynku w Nowym Sączu i na pewno zademonstruje maszynę podczas "dni Czchowa", bo już obiecał. 
(HSZ), fot. autora

Więcej na temat pasji wójta Łabowej piszemy w majowym numerze miesięcznika "Sądeczanin".






Dziękujemy za przesłanie błędu