Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Niedziela, 12 maja. Imieniny: Dominika, Imeldy, Pankracego
08/02/2014 - 07:51

Zwija się sklep z dopalaczami. Lokal do wynajęcia

Na sklepie "Hindu Point" w kamienicy przy ul. Jagiellońskiej 26 w Nowym Sączu, od czwartku wisi kartka "Lokal do wynajęcia". Obecny najemca wyniesie się stamtąd do końca lutego.
W odróżnieniu od innych przybytków handlowych, po sklepie "Hindu Point" nikt w mieście nie powinien płakać, a już na pewno nie rodzice nastolatków. Tam się handluje dopalaczami, a głównymi klientami jest młodzież z kręgu tzw. kapturowców. Różnego rodzaju środki psychoaktywne, działające jak narkotyki, sprzedawane też są nieletnim, wręcz dzieciom z plecakami uczniowskimi na ramieniu.
O działalności "Hindu Point" i krążących po okolicy dilerach różnego rodzaju "śmieci wyżerających mózg", jak to określił jeden z internautów, pisaliśmy niedawno w obszernym artykule "Małolaty na haju. W sercu Nowego Sączu, na Jagiellońskiej".

Małolaty na haju. W sercu Nowego Sącza, na Jagiellońskiej


W tym przybytku działają dwa sklepy: od godz. 9 sklep z bibelotami za 2,4, 6 zł, a od dwunastej do dwudziestej (w soboty i niedzielę 11-15) osławiony "Hindu Point" z dopalaczmi. Obie placówki należą do rzekomo dwóch różnych firm z Pabianic ("Hindu Point" to Cubic sp. z o.o.), które podobne sklepy uruchomiły w całej Polsce.
Potwierdziły się nasze informacje, że właściciele lokalu wypowiedzieli umowę najmu firmie z Pabianic.
- W listopadzie daliśmy im trzymiesięczne wypowiedzenie, biegnące od pierwszego grudnia, bo tak była skonstruowana umowa. Mają się wynieść do końca lutego, a lokal oddać do 10 marca, bo muszą jeszcze naprawić szkody, między innymi wyremontować zdewastowane schody - mówi współwłaścicielka lokalu. Tłumaczy, że nie wiedziała z mężem komu wynajmują lokal.
- Ta spółka z Pabianic była podnajemcą, lokal wynajęła inna firma. Mówili, że będą sprzedawać chińszczyznę i z początku wyglądało to niegroźnie. Po pierwszych sygnałach, że tam się zbiera zakapturzona młodzież i dochodzi do różnych ekscesów, mąż pojechał wieczorem i zobaczył co się dzieje. Natychmiast daliśmy im wypowiedzenie. Nie chcemy mieć na sumieniu sądeckich dzieci! Obok jest kościół, dobrze żyjemy z księdzem Czachorem... - usprawiedliwia się nasza rozmówczyni. Ma żal do policji, że nie reagowała: - Nasze interwencje i zgłoszenia innych osób nie przynosiły skutku. Policja tłumaczyła, że nie ma prawa zamknąć tego sklepu.
 W miniony piątek sklep z dopalaczami działał jeszcze w najlepsze. W południe, jak co dzień zaczęła się tam schodzić młodzież. W sąsiednich bramach wystawali kapturowcy, te same twarze od miesięcy. Taka sytuacja potrwa jeszcze trzy tygodnie.
- Musimy wytrzymać, bo na policję nie ma co liczyć - mówią sąsiedzi sklepu z dopalaczami.
Czy "Hindu Point" zniknie całkiem z pejzażu Nowego Sącza - to się jeszcze okaże. Sklepy pod tą firmą mają zdolność do reaktywacji, na co są przykłady z innych miast.

(HSZ), fot. własne







Dziękujemy za przesłanie błędu