Wyznania przedsiębiorcy pogrzebowego
Spotykam was, gdy już nie żyjecie. Znam zakończenie wszystkich historii, łącznie z moją własną.
Lubię mówić, że jestem przedsiębiorcą pogrzebowym z rodowodem: w moich żyłach, lekko licząc, płynie krew dziewięciu pokoleń przedstawicieli tego fachu.
Jako dziecko bawiłem się w chowanego wśród trumien i nieboszczyków. „Caleb, nie huśtaj się na krześle. Pochowałem dzieciaka w twoim wieku, który w taki sposób przewrócił się i skręcił kark” – słyszałem od dziadka.
Gdy dorosłem, chciałem odejść z rodzinnego biznesu tak daleko, jak się tylko dało. Pragnąłem zmieniać świat, a jak miałbym to robić, skoro wszyscy ludzie, z którymi pracowałem, byli… martwi? Wiem jednak, że boicie się śmierci. Wolicie udawać, że jej nie ma. Chcecie, by wychodziła tylnymi drzwiami. Powierzacie ją specjalistom. A zatem jestem. Opowiem wam, jak to będzie wyglądać krok po kroku. O balsamowaniu, ubieraniu do trumny, czuwaniu przy zwłokach. O ostatniej drodze, w którą bez wątpienia zabiorę każdego z was. Ale dziś zapraszam was do domu pogrzebowego. Poznajcie jego tajniki i dowiedzcie się, jak praca ze śmiercią uratowała mi życie.
[...] Gdy dorastałem, w naszych rodzinnych firmach przestrzenie domowe i zawodowe nieustannie się ze sobą mieszały. Jak w przypadku większości familijnych interesów, przydomowe zakłady pogrzebowe są stopniowo wypierane przez wielkie korporacje, ale dom, w którym dorastała moja matka, mieścił zarówno zakład pogrzebowy Brownów, jak i mieszkanie dziadków. Człowiek nie czuł się tam jak w korporacyjnym domu pogrzebowym; był on bowiem pełen oryginalnych zapachów, ozdób i wzorów ściśle podporządkowanych gustom mojej babci. [...]
Caleb Wilde, Wyznania przedsiębiorcy pogrzebowego, przekład Elżbieta Janota, Znak Horyzont 2019