Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Piątek, 26 kwietnia. Imieniny: Marii, Marzeny, Ryszarda
10/11/2019 - 07:10

Jak pożenić sądeckiego konia z turystyką. Czy może być z tego dobry biznes?

Czy Sądecczyznę można zamienić w raj dla fanów jazdy konnej i robić na tym dobry interes? Jak na razie to biznesowa nisza, która wcale nie jest łatwa do zagospodarowania. Niektórzy już połamali sobie na tym zęby. Ale są tacy, którym się to udaje, bo postawili na mariaż turystyki z końmi. Jak to zrobić? Wie o tym wszystko Bożena Srebro, wiceprezes Małopolskiej Organizacji Turystycznej.

Turystyka w naszym regionie kojarzy się przede wszystkim z chodzeniem po górach, jazdą na nartach, a ostatnio też z budowanymi trasami rowerowymi VeloDunajec. Sądecka Organizacja Turystyczna postanowiła wejść „na niezaorane jeszcze pole” i przyciągnąć do nas tych, którzy są fanami jazdy konnej.
-W propagowaniu tej formy turystyki ma pomagać zrealizowane przez nas przedsięwzięcie pod nazwą „Małopolska wieś w siodle”. W naszym regionie są stajnie i  są stadniny, ale nam chodziło o to, żeby ludzi zatrzymać na dłużej.  Żeby nie tylko wpadali na kilka godzin jazdy konnej. Dlatego postanowiliśmy  opracować nowy produkt turystyczny na bazie gospodarstw, w których ludzie nie tylko mogą się oddać swojej pasji, ale także mieć  przy tym nocleg i wyżywienie. 

I co? Okazało się, że jest zapotrzebowanie na tego typu turystyczną usługę? To przecież elitarne kosztowne hobby.
-Miłośnicy koni szukają takich miejsc. To prawda, że tego rodzaju hobby jest kosztowne, ale na przykład wyjazd na narty też nie jest tani, a stoki, hotele, pensjonaty i gospodarstwa agroturystyczne są w zimie pełne. 

Sądecka Organizacja Turystyczna musiała poszukać odpowiednich gospodarstw. Jaki jest wynik tej inwentaryzacji? To raczej drogi biznes. Konie i ich utrzymanie oznaczają duże wydatki.
-Wybraliśmy kilkanaście obiektów, ale ich usystematyzowanie okazało się wcale nie takie proste. To była bardzo żmudna praca, bo wiele gospodarstw na wsi podaje, że ma w ofercie jazdę konną, a potem okazuje się, że konie są, ale kilka albo i kilkanaście kilometrów dalej i że to wcale nie jest u nich.

Było to więc wabienie turysty na cudzego konia.
-
To prawda i jednocześnie okazało się, jak niewiele gospodarstw agroturystycznych ma własne konie. Kiedyś tego typu ośrodków było więcej, ale ludzie z tego zrezygnowali. Tak było na przykład w Rytrze, Muszynie i Wielogłowach.

Zapotrzebowanie nie idzie w parze z opłacalnością?
-Na rynku więcej jest tych, którzy mają tylko infrastrukturę do jazdy konnej, bez noclegu i wyżywienia. A to już nie jest produkt turystyczny.

Wydaje się, że wnioski nie są optymistyczne. To znaczy, że ten biznes nie ma przyszłości?
-Wręcz przeciwnie. Jest moda na aktywny wypoczynek  w siodle. Trzeba tylko przygotować profesjonalną ofertę  i odpowiednio zająć się promocją. W branży turystycznej istnieje dość powszechne przekonanie, że jak ludzie przyjeżdżali, to będą przyjeżdżać.  Tymczasem dziś już nie wystarczy tylko spanie, dobre jedzenie i świeże powietrze.  Jeśli nie ma do tego jakiegoś wyróżnika, specjalizacji, czegoś wyjątkowego,  to takie gospodarstwo agroturystyczne skazane jest na wegetację. Dlatego projekt  „Małopolska wieś w siodle” zakłada też bezpłatną promocję i naukę samego mechanizmu promocji.

Czyli ci, którzy zdecydowali się na „końską turystykę” muszą umieć stworzyć odpowiedni produkt. Jeśli będzie dobry, to na pewno znajdą się ci, którzy zechcą go kupić?
-Właśnie tak. Nasz projekt zakładał stworzenie ofert, odpowiadających za potrzebowaniom rynku oraz jego profesjonalną promocję. Chodzi między innymi o pokazanie wszelkich form aktywności z koniem, od samej nauki jazdy konnej z instruktorem, po jej doskonalenie. To także hipoterapia, rajdy konne, zawody jeździeckie, kuligi, przejazdy bryczkami i hotele dla koni.  Możliwości jest naprawdę dużo no i same konie są różne - huculskie, polskie, małopolskie.

Czy w przypadku tych, którzy postawili na promocję. Mariaż turystyki z końmi zdał egzamin?
-Zdecydowanie tak. I ludzie w takie miejsca coraz chętniej przyjeżdżają. Przykładem tego jest małopolskie gospodarstwo w Nielepicach. Z produktem weszli na rynek w kwietniu, a już w czerwcu organizowali konny rajd dla Francuzów. Projekt powstał przy wsparciu finansowym województwa małopolskiego w ramach konkursu „Małopolska Gościnna”. Jego uczestnicy nie ponosili żadnych kosztów związanych z promocją.

Co Sądecka Organizacja Turystyczna oferowała w ramach takiej darmowej promocji? 
-To między innymi  warsztaty szkoleniowe, które obejmowały nie tylko kulturę obsługi, dbałość o jakość, ale także zagadnienia związane z przepisami prawnymi.  To było również wspólne opracowanie oferty. Chodziło o swoistą inwentaryzację terenu pod kątem innych, turystycznych atrakcji, z wykorzystaniem dziedzictwa kulturowego wsi, lokalnych tradycji i  produktów  tradycyjnych.

Najpierw jazda konna, a potem warto coś jeszcze zobaczyć, wybrać się w fajne miejsce
-No właśnie.  Ktoś jeździ konno, dwie, trzy godziny, a potem się zastanawia co jeszcze może w okolicy zobaczyć, czego spróbować… a tych atrakcji jest naprawdę wiele. Poza tym przygotowaliśmy – jak sądzę - bardzo dobry katalog wydany także w języku angielskim, który obecnie za pośrednictwem Małopolskiej Organizacji Turystycznej trafia na krajowe i zagraniczne targi turystyczne.  Została też opracowana aplikacja mobilna na smartfony i tablety systemem Android. Do tego dochodzi promocja w social mediach i studyjne wizyty dziennikarzy.

Tak więc dochodzimy do konkluzji, że biznes musi być poparty profesjonalną promocją.
-W biznesie turystycznym najważniejsza jest znajomość trendów, a nie to, co ktoś  potrafi zrobić czy zaoferować. Turysta musi chcieć  kupić określony produkt. Jego powstanie trzeba poprzedzić specjalistycznymi badaniami rynku. W pojedynkę tej w branży jest trudniej działać, a właściwie jest to wręcz niemożliwe. Skuteczna promocja zawsze jest związana z określonymi kosztami. Nie warto wydawać pieniędzy na ulotkę. Ona niewiele znaczy i nie zawsze trafia do właściwego odbiorcy.

jagienka. [email protected]







Dziękujemy za przesłanie błędu