Dobra książka. Sądeczanin poleca. Richard A. Antonius "Omnium" (5)
– Dobra, napijmy się. – Ojciec podniósł do ust kieliszek. – Żeby humor i fantazja w narodzie nie ginęła!
– I za odwagę – zaproponował nagle pan Łopot. – To znaczy, trzeba by wypić za nowe czasy. I nasze nowe władze.
– Nowe jak nowe. Cyrankiewicz siedzi dalej – kwaśno zauważył pan Jerzy.
– Ciiiszej, Jerzy. – Pani Lea żartobliwie rozglądała się dookoła. – Pan premier przebywa właśnie w Krakowie. I to chyba z Niną Andrycz.
– A jakże, poznałem – pochwycił ojciec. – Jeszcze babka z niej do rzeczy. Dobra aktorka, świetna dykcja. Umie się ubrać. Stanowią dobrane małżeństwo.
– A nie szykuje się tam aby jakiś rozwodzik? – Widelec w pulchnej dłoni pana Łopota zakręcił młynka. – Bo coś gdzieś plotkowano. Może i nawet Wolna Europa…
– Nie wiem, Atanazy – sucho odpowiedział ojciec. – Ja to mam taką zasadę, nie mieszam się ludziom do prywatnego życia. Myślę raczej o tym, że jak już będę w Warszawie, w Sejmie, to obgadam z premierem nasze krakowskie bolączki. Na przykład wymyśliłem miejsce pod nasz nadajnik telewizyjny. W Podgórzu.
– O, to ciekawe z tą telewizją – podchwycił temat pan Łopot. – Widziałem pokaz w Warszawie. Nie można się oderwać od takiej magicznej skrzynki. Trzeba będzie sobie sprawić coś takiego z czasem, ale póki co, to kosztowny szpas.
– A moja żona to od razu by chciała więcej. Powiedziała mi: A może kiedyś doczekamy się telewizji kolorowej? No, takie tam marzenia.
Ojciec odszukał wzrokiem Adama. Coś mu się przypomniało, bo się uśmiechnął i powiedział:
– A mój syn to wyobraża sobie telewizję w ka-pi-tal-ny sposób. Uśmiejecie się. Otóż według niego do każdego aparatu idą takie wielkie zakręcone rury ze stacji telewizyjnej. Nawet rysował taki plan. A jak zapytałem, jak obraz telewizyjny przechodzi przez zakręt w kolanku rury, to mi powiedział, że w środku rura jest wyłożona lustrami. Jak peryskop.
Ojciec klasnął się dłonią w czoło. Adam gotów był zsunąć się pod stół, ale w oczach pana Jerzego wyczytał uznanie.
– Pomysłowy chłopak, no nie?
I wtedy nawet pan Łopot przyznał rację. Pulchna dłoń wylądowała na marynarskim kołnierzu Adama i aż zgubił z ust zuchelek weki.
– Ale Zenon, ad rem, nie żal ci zostawiać tak Krakowa?
Pytanie postawione przez doktora Norberta spodobało się ojcu. Aż wstał.
– Trochę żal, ale zachowam sporo kontaktów, będę nadal zasiadał w paru radach, do sportu mnie też ciągną… No i nasz niezłomny projekt. Z tego nie zrezygnuje. A na moje miejsce w Radzie są kandydaci i wcale nie gorsi. Zresztą, ale to tajemnica, w rozmowie z Dobroszem prosiłem, żeby przekazał poufnie premierowi, że mam dobrego kandydata na przyszłego gospodarza miasta. Jeszcze usłyszycie to nazwisko: Skolicki. Mają się mu przyjrzeć.
– Uff, a ja myślałem, że będzie ten na T – powiedział pan Jerzy, a Adam odczuł w jego głosie przestrach.
– Aleś, Jerzy, palnął! – Ojciec z uśmiechem opadł na krzesło.
– Palnąłeś! – Pani Lea zawtórowała i na wszelki wypadek wycelowała w męża palec.
– Swoją drogą, mignął mi spory napis na akademiku: I love Tejkowski! Nie uwierzycie. – Ojciec przesylabizował: – Po an-giel-sku! Ale to dlatego, że za nim opowiadają się ci wszyscy młodzi rozrabiacze. (….)
Cytowane fragmenty pochodzą z książki: Richard A. Antonius "Omnium", wydawnictwo Muza, 2017
Wybór fragmentów MB. Osoby zainteresowane współpracą w zakresie doboru tytułów do prezentacji zapraszamy do kontaktu; [email protected]