Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Wtorek, 30 kwietnia. Imieniny: Balladyny, Lilli, Mariana
07/10/2013 - 12:13

„Ja, Feuerbach” - Fronczewski reżyseruje Fronczewskiego

Sztuka Tankreda Dorsta, którą jako reżyser zadebiutował Piotr Fronczewski, to zarówno przejmująca historia aktora „starej daty” jak i traktat o istocie teatru. Drugi dzień XVII Jesiennego Festiwalu Teatralnego firmował Teatr Ateneum w Warszawie.
Piotr Fronczewski niespełna rok temu gościł w Nowym Sączu wraz z Wojciechem Pszoniakiem i spektaklem „Skarpetki opus 124” w reżyserii Macieja Englerta. Tematyka przedstawienia, czyli planowanego powrotu na scenę dwóch podstarzałych aktorów, jest nawet zbliżona do „Ja, Feuerbach”. Fronczewski podjął się trudnego dzieła, bo sztuka Tankreda Dorsta wystawiana była już w Polsce kilka razy, a do historii teatru przeszła inscenizacja Tadeusza Łomnickiego (1990), który z „Feuerbacha” uczynił monodram o starości i przemijaniu aktora. Fronczewski, również jak Łomnicki reżyser i odtwórca tytułowej roli, dał jednak dojść do głosu drugoplanowej postaci asystenta (Grzegorz Damięcki), rozwijając sztukę w może nierówny, ale jednak dialog. Ich rozmowa i monologi aktora to zderzenie dwóch światów. Feuerbach jest nieco zmanierowanym aktorem w duchu wielkich klasyków, mówiący językiem Racine’a, Tassa i Szekspira, którego nie rozumie młody i arogancki asystent reżysera. Ich spotkanie to starcie dwóch różnych rzeczywistości w świecie teatru: tradycyjnej, która odchodzi, i nowej zapewne tandetnej na miarę popkultury, ale to nie jest istotne, bo asystent jest tylko tłem lub też, czy tego chce czy nie chce publicznością dla starego aktora. Feuerbach po siedmiu trudnych latach, w ciągu których m.in. pochował żonę, próbuje wrócić na deski teatru. Dyrektor, który go zaprosił jednak nie przychodzi, a w jego miejscu pojawia się wspomniany asystent. Monologi Feuerbacha, z początku drażniące, z czasem zaczynają coraz bardziej intrygować, przejmować, aż w końcu wzruszać. W mniej więcej w połowie widz nie wie już czy Feuerbach gra czy wpada w szaleńczy amok, który stara się jeszcze jakoś kontrolować. Co raz bardziej zdajemy sobie sprawę, że bohater zbliża się do klęski niż do zwycięstwa, jakim miałby być angaż. Powrót jest trudny, może nawet niemożliwy, bo aktor przepłacił swoją karierę szaleństwem (już wiemy, że ostatnie lata spędził w szpitalu psychiatrycznym). Na scenie to jego zapewne ostatnia rola, ale jaka! Czy zdaje sobie z tego sprawę?
Po warszawskiej premierze spektaklu pisano, że Fronczewski poniekąd gra w przedstawieniu także samego siebie, aktora, który dawno nie dostał roli na miarę swojego wielkiego talentu. Sztuka ma jednak bardziej uniwersalny wydźwięk. Czy teatr potrzebuje takich Feuerbachów? I tak i nie. Patrząc chociażby na rozrywkowy repertuar XVII JFT, to raczej należy ich odesłać do lamusa, jednak widownia głośno temu zaprzecza, na stojąco bijąc brawo. „Jaki świetny ten Piotr Fronczewski!” - ktoś powtarza.

***
Teatr ATENEUM w Warszawie
Tankred Dorst
JA, FEUERBACH
(Ich, Feuerbach)
Współpraca: Ursula Ehler
Przekład: Jacek St. Buras
Reżyseria: Piotr FRONCZEWSKI
Scenografia: Marcin STAJEWSKI
Występują:
Aktor Feuerbach - Piotr FRONCZEWSKI
Asystent reżysera - Grzegorz DAMIĘCKI
Kobieta - Maria CIUNELIS

(JB)
Fot. JEC







Dziękujemy za przesłanie błędu