Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Piątek, 31 maja. Imieniny: Anieli, Feliksa, Kamili
25/03/2013 - 08:43

Linkage. Wzbudzić zainteresowanie, spełnić marzenia

Paul Stanley – współzałożyciel, wokalista, jak również gitarzysta szacownej, hardrockowej grupy KISS stwierdził w jednym z wywiadów, że „jeżeli uważasz, że coś jest czymś więcej niż jest w rzeczywistości, tym samym to staje się czymś więcej niż jest w rzeczywistości”.

I to bynajmniej nie wyczekiwany przez wszystkich występ zespołu Hey w klubie „Maska” – który już za nami – a właśnie piątkowy koncert w pubie „Zdarta Płyta” stanowił o moim osobistym stanie ducha wynikającym z powyższego cytatu. Również i w tym przypadku nie mam na myśli gwiazdy wieczoru w „Zdartej…” (tego samego wieczoru miał miejsce występ krakowskiej grupy Vallium) a nowosądecką formację supportującą tenże kolektyw – zespół LINKAGE.
Nie mam zamiaru rozpisywać się tutaj na temat genezy powstania grupy, jako że biogram zespołu pojawiał się już wielokrotnie na łamach nowosądecki portali wszelakich, przybierając formy mniej lub bardziej rozbudowane. Można go też znaleźć na oficjalnej stronie zespołu w zakładce BIO (link poniżej).

BIO ZESPOŁU LINKAGE

(http://www.linkagemusic.com/bio.php)
W przypadku LINKAGE bardziej od tego, co było, interesuje mnie to, co wkrótce nastąpi, jako że zespół znajduje się w momencie przełomowym – wydaje swój pierwszy album. W przededniu wydania swojego longplaya w formie fizycznej (płyta UNITED WE FALL – bo tak brzmi tytuł pierwszego krążka grupy – od 15.02 jest już dostępna w formacie MP3, a nabyć ją można w internetowym sklepie wytwórni fonograficznej Legacy-Records ) miałem przyjemność – na gorąco, zaraz po koncercie zespołu w klubie „Zdarta Płyta” – zamienić dwa słowa z muzykami formacji LINKAGE (Daniel Gądek, gitara, śpiew; Emil Kiełbasa, perkusja; Arek Rysiewicz, gitara solowa; Janusz Poręba, bas)

ROZMOWA Z LINKAGE
Janek Buszart: Jak wrażenia po koncercie Slasha w Katowicach?
Daniel: (śmiech) Koncert niesamowity. Udało się wtargnąć pod samą scenę, a więc wrażenia jak najbardziej pozytywne.

JB: Ostatnio gorący okres w waszym życiu; jesteście w przededniu wydania swojego debiutanckiego albumu „United We Fall” (w formie fizycznej – przyp.busz). A debiut – zresztą jak i każdy wydany album zespołu – zobowiązuje. Do tego matura na karku…

Daniel: Tak, cały czas czekamy na sygnał, cały czas czekamy na to, aż wydawca wypuści płytę na rynek. Tak naprawdę nie wiemy dokładnie kiedy… myślimy, że do miesiąca powinno się coś zmienić, i „United We Fall” trafi wreszcie do sklepów. Pytasz o maturę – powiem tak; płyta gotowa, dzisiaj daliśmy ostatni koncert. Mówiąc kolokwialnie dajemy sobie miesiąc „luzu”, a zaraz po maturach będziemy starać się znacznie więcej grywać – głównie poza Nowym Sączem. Cztery miesiące wakacji… na pewno będzie co robić (śmiech).

JB: Swój debiutancki album nazwaliście „United We Fall”, co przywodzi na myśl narodową dewizę Stanów Zjednoczonych – „In God We Trust”….
Daniel: (śmiech) Zgadza się, coś w tym jest…

JB: Przypadek? Ponieważ analizując muzykę i teksty nie mogłem uciec od wrażenia, że to wszystko, co sobą stanowicie jest bardzo… amerykańskie. Ponadto inspiracje takimi zespołami jak: Guns N' Roses, System of a Down, Linkin Park czy Nirvana oraz fakt, że piszecie teksty głównie w języku angielskim, tylko umocniły mnie w tym przekonaniu…
Daniel: To, że śpiewamy po angielsku to świadomy zabieg. Zresztą wychowaliśmy się na muzyce anglojęzycznej; mało słuchamy naszych rodzimych kapel…

JB: A może to jest tak, że wytwórnia fonograficzna (Legacy-Records – przyp.busz) – z którą podpisaliście kontrakt pod koniec lipca 2012 – ma wobec Linkage pewne plany, jak chociażby promocję zespołu na rynkach zachodnich?
Daniel: Tak, owszem było tak. Ogólnie warunkiem powstania „United We Fall” było nagranie jej w języku angielskim, jako że płyta będzie dystrybuowana również na rynek niemiecki. Po polsku by to nie przeszło. Szczęśliwie złożyło się tak, że akurat tworzymy teksty po angielsku, a więc nie musieliśmy niczego zmieniać, niczego przestawiać. Gramy tak jak graliśmy – wyszło naturalnie. Nie ukrywamy, że chcielibyśmy grać nie tylko w Polsce, i stąd teksty w takim a nie innym języku. Poza tym lepiej czujemy się śpiewając po angielsku…
Emil: Powiem tak – język angielski to przyszłość. Chcąc grać z granicą musisz znać języki – bez tego ciężko…

JB: Każdy zespół muzyczny ma swoje podejście do tworzenia muzyki i tekstów. Jako że nazywacie się Linkage (związek, powiązanie – tłum.busz) mniemam, że każdy wnosi coś własnego…
Daniel: Ogólnie z muzyką jest tak, że powstaje melodia podstawowa… zawsze zaczynamy od melodii; nigdy nie jest tak, że wpierw powstaje tekst. Na pierwszym miejscu jest zawsze melodia, która z czymś konkretnym się kojarzy. Następnie Arek (Rysiewicz – przyp.busz) dodaje swoje akcenty solówkowe, Janusz (Poręba – przyp.busz) „jedzie” z basem, a Emil (Kiełbasa – przyp.busz) łączy to z perkusją. Kiedy melodia jest już ukończona, wówczas myślimy jakiego rodzaju tekst moglibyśmy z nią połączyć… co tak naprawdę chcielibyśmy poprzez ten tekst przekazać.

JB: Z tego co mi wiadomo, to przekonaliście się już na własnej skórze, czym jest tzw. „polskie piekiełko”. Linkage jako zespół gromadzi wokół siebie tyle samo zwolenników, co „hejterów”. Z czego to wynika?
Emil: Musielibyśmy sięgnąć do początków kariery zespołu. Jeszcze nie było nas (oprócz Emila, mowa tu o Arku i Januszu – przyp.busz) w składzie, a ówczesna kapela nie grała do końca tak, jak powinna grać, i być może właśnie z tego to się wzięło…

JB: W takim razie, jak ustosunkowujecie się do negatywnych komentarzy na swój temat?
Daniel: Jeżeli jest to konstruktywna krytyka, to staramy się wyciągać wnioski, które pomagają nam doskonalić muzykę, którą tworzymy. Jeżeli natomiast jest to nic innego jak przejaw chamstwa w stosunku do zespołu, to nie przejmujemy się tym kompletnie; staramy się nie wdawać w jakiekolwiek pyskówki… bronimy się muzyką.

JB: W połowie 2011 roku zawieszono działalność zespołu Linkage – zespołu, którego ówczesny skład znacząco odbiegał od obecnego. I tu pytanie do wokalisty. Co było przyczyną rozpadu zespołu i czy „odcinasz się” od tamtego okresu działalności?
Daniel: To jest bardzo ciekawa rzecz… w tamtym składzie nie miałem takiego wsparcie, co teraz. W ówczesnym składzie Linkage byłem odpowiedzialny za wszystko, a reszta jedynie odtwarzała to, co ja wymyśliłem… brakowało kontaktu i tego czegoś, co stanowiłoby o współpracy. Dochodziło do zgrzytów – głównie z perkusistą, z basistą jesteśmy do dziś w dobrych stosunkach. Powoli zacząłem szukać nowego składu – zajęło mi to pół roku. W obecnym składzie czuję się w stu procentach zrealizowany muzycznie i nie tylko. Siłą rzeczy brzmienie nowego Linkage uległo zmianie, chociaż niektóre elementy charakterystyczne pozostały…

JB: Nie ma na to czasu, aby odnieść się tutaj do wszystkich utworów na „United We Fall”, jako że każdy z osobna jest na tyle złożony, aranżacyjnie niejednoznaczny, że wymagałby osobnego komentarza. Poza nostalgicznym „Avenue” z rozpaczliwie pięknym zaśpiewem w refrenie; wysokooktanowym „Adrenaline” oraz przepełnionym wewnętrznymi rozterkami utworze „Bullet”, szczególną uwagę przykuwa „Another War”. Warstwa tekstowa – na wskroś antywojenna – przywodzi na myśl kawałek Bruce'a Springsteena „Born in the U.S.A.”. W utworze śpiewasz: „People all over the world / are dying really slowly / the evil of ourselves / killed our human sense”…
Daniel: Muszę wrócić myślami do okresu, kiedy tworzyłem ten kawałek. Jest to bardzo stary kawałek sięgający poprzedniego składu; miał pojawić się na EP-ce, do realizacji której nie doszło (poprzednia wytwórnia Modern Rock Revolution nie wywiązała się w pełni z umowy – przyp.busz). Do stworzenia „Another War” natchnął mnie motyw wojny, jako wewnętrznej walki z nią, i nie sugerowałem się przy tworzeniu tekstu żadnym konkretnym konfliktem zbrojny, żadnymi doniesieniami prasowymi…

JB: Co chcecie powiedzieć słuchaczowi poprzez „United We Fall”? Co stanowi o waszym przekazie, czy też wyjątkowości waszego przekazu?
Arek: Co do płyty… tak, zdarza mi się jej słuchać (śmiech zespołu), i jak zdążyłeś zauważyć, składa się ona ze zróżnicowanych stylistycznie kawałków – nie ma nic na „jedno kopyto”. Każdy kawałek ma w sobie coś charakterystycznego, unikalnego. Ciężko tak naprawdę stwierdzić w kogo „celujemy”. Zazwyczaj słuchają nas ludzie młodzi, fani z Facebooka. Chyba nie zdarzyło się jeszcze, żeby starsze pokolenie odniosło się, w taki czy inny sposób, do tego co tworzymy – żadnej krytyki czy też pochwał… ale czekamy, aż płyta w końcu się ukaże na rynku. Czekamy na opinie, jesteśmy gotowi na krytykę…
Janusz: Płytą „United We Fall” „uderzamy” do każdego…
Daniel: Nasz rozgadany basista… (śmiech zespołu). Trzy tysiące myśli – dwie wychodzą… on po prostu kocha grać i tyle.
Emil: Ja jednak jestem zdania, że nasza muzyka kierowana jest do szerokiego grona odbiorców. Mamy i kawałki z „powerem", szybkie, energiczne – kierowane do młodszej publiki; mamy też i ballady, wolniejsze numery – w moim odczuciu – dobrze odbierane przez osoby starsze.

JB: Co czuje młody zespół, który wiąże się z tak poważną wytwórnią płytową, za jaką zdecydowanie można uznać polsko-niemieckie wydawnictwo Legacy-Records?
Daniel: Na początku była ogromna radość, że oto spełniły się nasze marzenia. Nie mieliśmy funduszy, aby nagrać płytę, a wytwórnia zobowiązała się opłacić nagranie, dystrybucję… po prostu zainwestować w nas. Czekamy cały czas na przypieczętowanie całego przedsięwzięcia – wydanie płyty w formie fizycznej. Album nie dostał się jeszcze w ręce krytyków muzycznych, nie jest jeszcze grany w radiu, nie ma go w sklepach. Najpóźniej w kwietniu – tak nam się wydaję – płyta powinna trafić na półki sklepowe; jest też szansa, że trafi do sieci salonów Empik.

JB: Mówi się, że pierwsza płyta to szukanie swojej drogi muzycznej; drugi krążek to prawdziwy sprawdzian dla zespołu; trzecia to umocnienie swojej pozycji na rynku muzycznym. Pracujecie już nad nowym materiałem?
Daniel: Nie myślimy na razie o drugiej płycie – to musi przyjść samo. Nie siadamy przy stole i nie główkujemy, jaką formę przybierze nasz nowy kawałek, nasz nowy longplay. Podczas prób każdy gra swoje, w pewnym momencie któryś z nas mówi: „ej, mam taki riff, taką melodię – dobra, zróbmy coś z tego”. Obecnie mamy dwa nowe kawałki, które już się przyjęły, które zagraliśmy podczas dzisiejszego koncertu w „Zdartej…”. Staramy się wplatać je w nowy materiał, ale nie spieszymy się… koncentrujemy się na tym, by zobaczyć co się stanie z „United We Fall”. Tak naprawdę nie wiadomo, jak nasza płyta będzie się sprzedawać. To jest jedna wielka niewiadoma, dlatego też sama wytwórnia podchodzi do tego z rezerwą. Sama chce zobaczyć, co z tego będzie – czy wzbudzi zainteresowanie u odbiorców. Co do drugiej płyty – jeżeli w ogóle będzie nam dane nagrać drugi album – to mogę powiedzieć, że będziemy to naprawdę my. Mimo wszystko, na obecnej płycie to nie do końca jesteśmy my. Gdzieś tam czuć jeszcze starą formację – stary Linkage. Osobiście szkoda było mi wszystko to – czego dokonaliśmy z poprzednim formacją – tak po prostu wyrzucić, a że chłopakom się podobało, to postanowiliśmy połączyć stare z nowym. Natomiast nowy album będzie miał zupełnie nowy charakter…

Rozmawiał Janek Buszart
www.synekdochanowysacz.blogspot.com







Dziękujemy za przesłanie błędu