Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Wtorek, 30 kwietnia. Imieniny: Balladyny, Lilli, Mariana
30/10/2020 - 18:00

Zaczyna brakować miejsc w szpitalach. Bywa, że pacjenci odwożeni są do domu

Karetki Sądeckiego Pogotowia Ratunkowego, w dobie szalejącej drugiej fali pandemii koronawirusa codziennie stoją niejednokrotnie po kilka godzin przed SOR-ami oczekując na przekazanie pacjenta. W szpitalach coraz trudniej o wolne miejsca. - Czasami zespół karetki jest zmuszony odwieźć pacjenta, którego stan nie zagraża życiu do domu – mówi Bożena Hudzik, kierująca Sądeckim Pogotowiem. – Dlaczego? Bo nie ma miejsca w szpitalach. Mieliśmy już takie przypadki.

Zdarzają się takie dni, że karetki Sądeckiego Pogotowia Ratunkowego czekają nawet po kilka godzin w kolejce przed Szpitalnym Oddziałem Ratunkowym, aby przekazać chorego do szpitala. I nie zawsze się to udaje. W pracę ratowników jeżdżących w ambulansach wpisało się także teraz krążenie od szpitala do szpitala w poszukiwaniu wolnego miejsca w szpitalu.

- Wszystko jest uzależnione od tego czy trafimy mówiąc w naszym języku na tzw. „okienko”, a więc moment, gdy w SOR zwolni się miejsce – mówi Bożena Hudzik, dyrektor Sądeckiego Pogotowia Ratunkowego. – Jeśli nie ma takiego okienka to karetki stoją czasem cztery, pięć godzin. Zdarzają się też sytuacje, że ambulans jeździ od SOR – u do SOR-u, by przekazać pacjenta do szpitala. Coraz częściej bywa tak, że nie ma wolnych miejsc i w konsekwencji trzeba odwieźć pacjenta do domu, bo nie ma go, gdzie przekazać. Nie mówimy tutaj o stanach zagrażających bezpośrednio życiu chorego. W takim przypadku karetka stoi kilka godzin pod konkretnym SOR-em i czeka aż szpital przyjmie pacjenta.

Wczoraj po godz. 18 pod sądeckim szpitalem stało pięć karetek.

Jak mówi nasza rozmówczyni karetki Sądeckiego Pogotowia Ratunkowego, jeśli jest „ciężki dzień” i dużo pacjentów do transportu to ambulanse rozjeżdżają się nie tylko po naszym regionie szukając wolnego miejsca dla pacjenta w szpitalu. Spieszą do Bochni, Brzeska, Tarnowa.

- Nasze zespoły robią wszystko co możliwe, aby jak najszybciej przekazać pacjenta pod opiekę szpitalnego zespołu medycznego – dodaje dyrektorka. – Proszę mi wierzyć czasami jest to zadanie wręcz karkołomne. Coraz częściej zespoły spotykają się z sytuacją, że w szpitalach zaczyna brakować miejsc dla chorych, nie tylko dla pacjentów „covidowych”.

Czas oczekiwania karetek przed SOR-ami jest różny. Czasami jest to kilka minut, a czasami jest to kilka godzin.

- Ratownicy pojadą w każde miejsce, byle można było przekazać pacjenta do szpitala. Chcę też podkreślić jedno. Pogotowie nie leczy. My udzielamy pomocy w nagłych stanach zagrożenia życia. Pogotowie transportuje chorego do miejsca, gdzie ma otrzymać wielospecjalistyczną pomoc medyczną.

Coraz częściej też do udzielenia pomocy choremu spieszą też strażacy posiadający przeszkolenie medyczne. Dzieje się tak w sytuacji, gdy nie ma wolnej karetki.

- Mieliśmy już taką sytuację – przyznaje szefowa pogotowia.

[email protected], fot. IM.







Dziękujemy za przesłanie błędu