Każdy z nas musiał kiedyś przejść przez to piekło zwane młodością
(...). Cesia obdarzała Hajduka spojrzeniem ostrym i wyniosłym. Niech się nie gapi. Wstrętny facet. Patrzy taki i krytykuje w myślach każdą wadę Cesinej urody. Wszyscy oni są tacy. Lubią tylko ładne dziewczyny i zawsze patrzą przede wszystkim na nogi. „A sam wcale nie jesteś taki śliczniutki, kolego. Pryszcze masz i tyle.”
W tok Cesinowych mściwych rozmyślań wdarła się matematyczka, pani Pościkowa, otwierając energicznie drzwi i wkraczając do klasy. Była to rumiana, zaaferowana osoba o siwej czuprynie i rękach pełnych zeszytów do klasówek.
W klasie natychmiast zmienił się nastrój. Ustała wymiana spojrzeń i znikły wszelkie odmiany cichego flirtu. Nie było już nic ważniejszego od klasówki.
Minęło pół godziny i Cesia szczęśliwie dotarła do końca obliczeń. Tym razem udało się jej nie poprosić Pawełka o pomoc, z czego była szalenie dumna. Właśnie zaczynała w duchu chwalić samą siebie, kiedy skrzypnęły drzwi klasy i stanęła w nich Danka Filipiak. Celestyna spojrzała na nią z zachwytem. Danka wyglądała jak rusałka z jeziora Świteź - wysmukła, blada, z tajemniczymi zamglonymi oczami.
- A to co? - spytała pani Pościkowa ze zdziwieniem patrząc w stronę drzwi.
- Zaspałam - oświadczyła Danka. Jej długie, brązowe włosy były potargane, bluzka zapięta krzywo.
- Co będzie z twoją klasówką?
- Nie napiszę.
- Dlaczego jesteś tak niedbale ubrana? - spytała pani Pościkowa ku oburzeniu Celestyny.
Danka milczała krnąbrnie patrząc w ziemię.
- Po lekcji zgłosisz się do wychowawcy - powiedziała zimno nauczycielka.
- Brak mi już cierpliwości, Filipiakówna. Masz katastrofalne oceny i ani śladu dobrej woli.
Danka w milczeniu siadła na swoim miejscu. Cesia właśnie rozważała możliwość sporządzenia ściągaczki dla spóźnionej świtezianki, kiedy Pawełek zaszeptał coś z boku. Odwróciła się - przesuwał w jej stronę karteczkę zwiniętą w rulonik.
- podaj Danusi...
- Nowacki! - powiedziała w tej samej chwili pani Pościkowa. Jej kole oko dostrzegło podejrzany ruch w drugiej ławce. Podeszła bliżej, wyciągając dłoń.
Pawełek zachował się zdumiewająco. Złapał rulonik i usiłował go zniszczyć z pośpiechem tak podejrzanym, jakby to był zwitek tajnej bibuły, a nie zwykła ściągaczka.
- Daj to, daj - powiedziała nauczycielka stanowczo i Pawełek, nagle obezwładniony, wypuścił z palców karteczkę.
(…)
Po dzwonku pani Pościkowa powiodła trójkę winowajców do pokoju nauczycielskiego. Cesia dotarła tam w całkiem niezłym nastroju. Dwója z klasówki rzecz nieprzyjemna, ale po pierwsze, dotąd miała z matematyki niezłe oceny, a po drugie, warto było! Danka patrzyła na Cesię z oddaniem i wdzięcznością. Pawełek stroił głupie miny za plecami pani Pościkowej. Za oknem ukazało się słońce.
Nauczycielka zniknęła w żółtych drzwiach pokoju nauczycielskiego. Winowajcy mieli poczekać na wychowawcę. Pawełek zaczął to oczekiwanie od uchylenia żółtych drzwi, dzięki czemu widzieli i słyszeli wszystko, co działo się wewnątrz.
Dmuchawiec, siwy, z potarganą grzywą i dobrotliwym spojrzeniem zza niemodnych okularów, połknął był właśnie aspirynę i teraz oglądał sobie gardło, stojąc przed lustrem. Pani Pościkowa podeszła, oparła się o umywalkę i półgłosem, zwięźle zreferowała zajście w klasie Ib.
- No, i co pan na to, kolego?
Dmuchawiec spojrzał na nią z rozpaczą spod zapoconych szkieł i bez słowa łyknął gorącej herbaty z termosu. Odkaszlnął i bezwładnie padł na krzesło. (…).
Wziął podany mu zwitek, nie czytając podarł i wrzucił do kosza na śmieci. Pani Pościkowa usiadła wzdychając z rezygnacją.
- Podarł pan dowód rzeczowy - stwierdziła bezsilnie.
- Nie czytuję cudzych listów.
- To nie był list, tylko ściągaczka.
- List - rzekł z uporem Dmuchawiec. - List, jeśli wierzyć pani, miłosny. Czytanie czegoś takiego budzi we mnie odruchowy wstręt. W dodatku oni wciąż jeszcze robią okropne błędy ortograficzne.
- No to co pan chce zrobić z tą sprawą?
- Zastanowię się - beztrosko odparł polonista, wycierając nos wielka chustką. - Bo dziś, szczerze mówiąc, najbardziej obchodzi mnie stan mego zdrowia.
- Pańska obojętność mnie przeraża! - powiedziała pani Pościkowa. - Kocham młodzież i nie mogę spokojnie patrzeć na te wszystkie historie.
(…)
- spojrzał na gniewną minę koleżanki i dodał czym prędzej: - Co do młodzieży, to ja tam jej nie kocham - zerknął ze skruchą. - Szczerze mówiąc, wielu z nich to nawet nie lubię, proszę pani. Ale w miarę sił - pospieszył z zapewnieniem - w miarę sił staram się być dla nich łagodny i wyrozumiały. Ostatecznie, każdy z nas musiał kiedyś przejść przez to piekło zwane młodością.
Małgorzata Musierowicz, „Szósta klepka”, wydawnictwo Akapit Press
„Szósta klepka” - pierwszy tom z cyklu Jeżycjada wydany w 1977 r.