Serce się ściska od tej historii. Jak osiemset gramów życia walczyło ze śmiercią
To był prawdziwy łańcuch gorących ludzkich serc
Mieszkańcy Kąclowej nie zawiedli. Parafialny kościół pod wezwaniem Najświętszej Marii Panny Wniebowziętej zapełnił się tłumem tych, którzy przyszli na koncert charytatywny.
Dla Małego Ignasia zagrał Dziecięcy Zespół Regionalny ,,Pogórzańskie Dzieci” i Orkiestra Dęta z Florynki. Artyści otrzymali rzęsiste brawa i byli proszeni o bisy, a publiczność nie szczędziła datków na rehabilitację Ignasia. Mały dzielny wojownik, mieszka w Krakowie Jego tata pochodzi z Kąclowej. Cała rodzina zjawiła się na koncercie.
czytaj Odeszli razem na tamten świat. On umarł pierwszy, ona kilka dni po nim
Urodził się za wcześnie
Na wiosnę skończy Ignaś skończy dwa.Urodził się nagle, za wcześnie. Przyszedł na świat w pierwszym dniu maja 2021 roku. Jego maleńkie ciałko można było zamknąć w dłoniach. Ważył osiemset dziesięć gramów i mierzył trzydzieści trzy centymetry.
Jego rodzice Beata i Jacek Chojeccy byli zrozpaczeni. Lekarze nie dawali dziecku szans na przeżycie. Ale okazało się, że w tej kruszynie jest niesamowita wola do życia, choć od pierwszej sekundy od pojawienia się na świecie, musiał znosić cierpienie
Nie był w stanie sam oddychać. Tlen przez dłuższy czas dostarczała mu maszyna. Dwa razy był reanimowany – opowiada mama Ignasia. – Był zaintubowany i karmiony sondą.
czytaj też Kogo spotkało, wielkie podwójne szczęście? Nasze pierwsze bliźnięta w 2023 roku
Maleńki bohater
To nie koniec tego, co ten maleńki bohater musiał znieść, żeby toczyć bój ze śmiercią. Co kilka dni miał przetaczaną krew. Był poddany siedemnastu transfuzjom.
Ta nierówna walka skończyła się wylewem, który doprowadził do nieodwracalnych zmian w mózgu. Potem lekarze zawyrokowali, że najprawdopodobniej nasz synek nie będzie widział- mówi Beata.
Rokowania były skrajnie złe. Lawinowo przychodziły kolejne informacje. Ignaś spędził w szpitalu blisko pół roku. Ponad dwa miesiące leżał na intensywnej terapii, opleciony plątaniną rurek, z igłami wbitymi w maleńkie ciałko, podpięty do maszyn, które podtrzymywały jego wiszące na cieniutkiej nitce życie.
Dopiero kiedy skończył pięć miesięcy rodzice mogli zabrać go do domu. Teraz walczą o to, żeby miał szanse na lepsze życie. Ale to wymaga kosztownej rehabilitacji, a potem czeka go jeszcze ciężka operacja. Zdesperowani rodzice proszą o pomoc.
czytaj też Ich szczęście trwało tylko czterdzieści minut… Potem wszystko runęło jak domek z kart
czytaj też Ich szczęście trwało tylko czterdzieści minut… Potem wszystko runęło jak domek z kart
Ci którzy nie mogli przyjść na koncert mogą pomóc w inny sposób. Zbiórka pieniędzy odbywa się też w Internecie. ([email protected]) fot. Fabeook