Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Sobota, 27 kwietnia. Imieniny: Sergiusza, Teofila, Zyty
16/03/2012 - 11:25

Narciarstwo alpejskie. Weteran pokazał jak się należy ścigać

Jedną z większych niespodzianek mistrzostwa Polski, w narciarstwie alpejskim jest drugie miejsce i srebrny medal Michała Kałwy.

- Nie wstyd panu tak objeżdżać młodszych kolegów?

- Absolutnie i bardzo mnie to cieszy, a przecież mam już 34 lata. – mówił na mecie Michał Kałwa. – Oczywiście z drugiej strony to jest bardzo smutne, jeżeli weźmie się pod uwagę fakt, że od sześciu lat już nie trenuję. Wiek nie jest aż tak ważny, bo starsi ode mnie zawodnicy na świecie zdobywają laury. Ale podkreślam fakt, ja nie trenuję. Teraz jeżdżę dla przyjemności.

- Kiedy oglądałem pana przejazd to było na co popatrzeć. Płynne skręty, nie było zbędnych ruchów. Po prostu bardzo technicznie. Młodzież tak nie potrafi.

- Cóż dziękuję, ale to jest efekt lat pracy na treningach, czasami z właściwymi ludźmi. Dzisiaj tego nie ma. Ale przyczyn takiego stanu rzeczy jest wiele.

- Dlaczego wciąż w Polsce nie mamy następców mistrzów?

- Sprawa jest złożona. Najważniejsza to organizacja. Obecnie tylko młody Jasiczek, dzięki ojcu zresztą, ma jednego z najlepszych na świecie trenerów Andrzeja Bielawę. On może osiągnąć sukces, ale do tego jest daleka droga. Reszta nie ma na to żadnych szans. Aby być dobrym alpejczykiem trzeba przynajmniej pół roku siedzieć na lodowcach i trenować, trenować, trenować. Pozostały czas można pracować w Polsce. To ciągłe wyjazdy, to jest naprawdę trudne. Poza tym koszty, które wbrew pozorom nie są jakieś niebotyczne, ale są. Poza tym Związek musiałby chcieć, aby profesjonalne grupy alpejczyków istniały. A tak, możemy podziwiać Czechów i Słowaków, którzy przyjeżdżają do nas i bez większych problemów wygrywają.

(JEC)

Na zdjęciu: Wicemistrz Polski w slalomie Michał Kałwa







Dziękujemy za przesłanie błędu