Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Niedziela, 28 kwietnia. Imieniny: Bogny, Walerii, Witalisa
09/11/2022 - 00:20

Biega w górach, trenuje i wydaje. Kim jest biegacz górski roku 2022?

Kim jest uczestnik biegów górskich roku 2022 i co go skłoniło, by po biegowe endorfiny jechać często kilkaset kilometrów? Czy górscy biegacze mogą być atrakcyjną grupą docelową dla najważniejszych sponsorów?

Biega w górach, trenuje i wydaje na nizinach. Kim jest biegacz górski A.D. 2022. Fot. Freepik

Co zrobić, by dobrze „sprzedać” imprezę sportową u partnerów, także samorządowych i instytucjonalnych? Czy inwestowanie w sport amatorski nadal ma sens? I kogo na to stać? Kolejny odcinek mini cyklu dotyczącego biegowych imprez masowych postanowiłam poświęcić samym uczestnikom oraz pomysłom, jak wiedzę o nich wykorzystać w komunikacji z potencjalnymi (oraz bieżącymi) partnerami i sponsorami.

Biegacz – to brzmi dumnie
Kim jest osoba biegająca w górach w 2022 roku? Patrząc na statystyki największych tegorocznych imprez w przeważającej części są to mężczyźni w dwóch przedziałach wiekowych: 30-39 lat, 40-49 lat, zaś po piętach drepczą im często już ultrasi, czyli panowie powyżej 50. roku życia, którym nie można odmówić nie tylko mądrości i doświadczenia życiowego, ale i krzepy oraz dystansu – dosłownie
i w przenośni.

Oczywiście, na listach startowych widać również kobiety, choć zazwyczaj ich udział nie przekracza 40% ogólnej frekwencji – najwięcej ich startuje na dystansach ok. 20-30 kilometrów. Choć są też panie, które dobrze wiedzą, że biologia i fizjologia po 40. roku życia premiuje właśnie tę płeć na dystansach ultra, czyli tych powyżej 42 kilometrów.

Bezcenna pasja, czyli jak wycenić biegacza?
Dlaczego u podstaw wszelkich rozmów z partnerami i sponsorami trzeba skupić się właśnie na biegaczach? Odpowiedź jest bardzo prosta: bez nich żadna impreza nie ma sensu i to właśnie oni generują bezpośrednie i pośrednie zyski, na których oparty jest cały rynek sportu: dla przypomnienia, o wartości PKB w wysokości ponad 47 mld złotych.

To właśnie biegacze nie tylko płacą wpisowe za udział w zawodach, ale przejeżdżają czasem setki kilometrów, by wystartować w określonym miejscu, a potem, już na miejscu, wydają pieniądze
na nocleg i jedzenie. To uczestnicy imprez przygotowując się do imprez kupują sprzęt: specjalistyczne buty, odzież biegową, plecaki i kamizelki, kije, latarki czołówki, zegarki z GPS-em.

Jak mawiał jeden z serialowych bohaterów masowej wyobraźni, to nie są tanie rzeczy. Co to oznacza w ujęciu marketingowym? Otóż główne przesłanie jest takie: uczestnikiem górskich imprez biegowych jest przedstawiciel grupy społecznej, którą na potrzebę tego tekstu nazwę biegową klasą średnią.

Są to osoby o dość ustabilizowanej sytuacji zawodowej i życiowej, często ze statusem materialnym zdecydowanie powyżej średniej mediany zarobków, właściciele małych firm, osoby samozatrudnione lub przedstawiciele kadry menedżerskiej średniego i wyższego szczebla. Czyli idealni klienci dla bardzo wielu branży, zarówno z segmentu FMCG, jak i z kategorii „sport” i „zdrowe odżywianie”, „pasja” czy… motoryzacja.

Bieganie jednak nie jest sportem egalitarnym?
Jest, co do tego nie mam żadnych wątpliwości. Nawet osoby amatorsko uprawiające tę dyscyplinę do codziennej aktywności nie potrzebują zbyt wiele. Jednak w przypadku zawodów sprawy przedstawiają się już zgoła inaczej. Uczestnictwo w zawodach generuje koszty, które są w stanie ponosić jedynie pewna grupa, o której piszę wyżej.

Owszem, biegacze z jednej strony to „wielka rodzina”, ale również, niestety, jedna z najbardziej roszczeniowych grup społecznych, która chwilami aż za bardzo skupia się na zawartości pakietu zamiast docenić samą wartość rywalizacji. A to właśnie między innymi współzawodnictwo, pokonywanie swoich słabości i związane z tym emocje decydują o sukcesie danej imprezy. Drugą połowę wrażeń może dostarczyć już miejsce i tzw. atmosfera, czyli aspekty, na które mają duży wpływ także partnerzy danego wydarzenia.

Turystyka biegowa drugą szansą dla miast i regionów
Współpraca z samorządem nie zawsze jest drogą usłaną różami. Przyczyn takiego stanu rzeczy należy szukać nie tylko w aspektach finansowych, ale także w kwestii zrozumienia i otwartości
na współpracę przy promowaniu regionu właśnie poprzez sport amatorski, jakim jest bieganie.

Teoretycznie układ wydaje się być idealny: sport kojarzony jest zazwyczaj pozytywnie, ma konotacje z edukacją i odpowiedzialnością społeczną, z dobrymi emocjami, wychowaniem w duchu fair play
i dobrze pojmowanej rywalizacji, która może być również prawdziwą szkołą charakteru, a nawet… życia. Bieganie jako sport powszechny jest dowodem na to, że endorfiny są na wyciągnięcie ręki
i nogi, a zmęczyć się najlepiej w pięknych okolicznościach przyrody.

Jak zatem przekonać co do tego włodarzy miast i regionów, którzy wsparcie sportu powinni traktować nie tylko jako realizację zadań własnych, ale także (a może przede wszystkim?)
jako inwestycję w promocję i przyszłość zarządzanego obszaru? Czy w dobie wielokrotnych podwyżek rachunków za media jest szansa na inwestycje w marketing? Czy zabudżetowane w wieloletnich planach finansowych wydatki na infrastrukturę to wszystko, na co obecnie stać samorządy?

Jaka jest szansa, że samorządowcy zrozumieją, iż więcej korzyści przyniesie wsparcie dla masowej imprezy biegowej, której uczestnicy wrócą do miejscowości kojarzącej im się z pięknymi widokami
i przepysznym regionalnym jedzeniem, z dobrymi emocjami i czasem spędzonym w rodzinnym bądź przyjacielskim gronie?

Zapewnienia przedstawicieli tego środowiska, które padły chociażby podczas niedawno zakończonego Europejskiego Kongresu Sportu i Turystyki pozwalają mieć nadzieję, że rok 2023 dla branży imprez sportowych nie będzie tak zły, jak mogą sugerować codzienne raporty mediów na temat chociażby ceny paliwa i kosztów życia.

Broni nie składamy, o wsparciu dla wydarzeń sportowych będziemy rozmawiać chociażby na zbliżającym się wielkimi krokami Europejskim Kongresie Samorządów. Oby Nowy Rok i dopinane właśnie budżety przyniosły nam nowe otwarcie, a sam rynek imprez biegowych obronną ręką wyszedł z rewolucji, którą przyniosły ostatnie lata i zmiany na świecie. W końcu w życiu i w biznesie to tak jak w bieganiu – z wiekiem dojrzewa się do ultra: ultra wysiłku i ultra satysfakcji.(Ewa Paciorek/ISW) Fot. Freepik







Dziękujemy za przesłanie błędu