Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Piątek, 26 kwietnia. Imieniny: Marii, Marzeny, Ryszarda
24/02/2016 - 09:30

Komentarz Szewczyka: Książka nie umarła!

Mówią, że ludzie nie czytają książek, że internet uśmiercił papier, że już nikomu nie chce się przewracać kartek, bo wygodniej kliknąć w klawiaturę laptopa. Nieprawda! Na Sądecczyźnie miłośnicy tradycyjnej książki żyją i mają się dobrze. I nadal przeszywa ich dreszczyk emocji, gdy biorą do ręki pachnącą farbą drukarską książkę.

Konkurs o Nagrodę im. Ks. Prof. Bolesława Kumora, organizowany przez Fundację Sądecką od czterech lat, który ma na celu promocję książek o Sądecczyźnie i sądeckich autorów oraz popularyzację czytelnictwa wśród Sądeczan - okazał się strzałem w dziesiątkę.  

Do czwartej edycji konkursu zgłoszono aż dwadzieścia cztery tytuły wydane w zeszłym roku i dwudziestu autorów, w większości z niemałym już dorobkiem. Kapituła konkursu, w której miałem zaszczyt zasiadać, miała twardy orzech do zgryzienia, ruch wydawniczy na Sądecczyźnie jest bowiem bujny i bogaty. A skoro wychodzą książki o tematyce regionalne, to znaczy, że znajdują czytelników, bo przecież nikt nie uprawia sztuki dla sztuki. To pokrzepiająca wiadomość.   

Na konkurs zgłoszono znakomite prace historyczne (tych było najwięcej), zbiory poezji, piękne albumy o naszym regionie. Niektóre tytuły zrobią karierę ogólnopolską,  jestem tego pewien, bo dobra książka zawsze się przebije. Mam na myśli na przykład pracę Adama Bartosza pt. „Galicyjskim szlakiem chasydów”. Punktem wyjścia gawędy historycznej byłego wieloletniego dyrektora Muzeum Okręgowego w Tarnowie, znanego dotąd szerzej z badań nad kulturą romską, jest ohel cadyka Chaima Halberstama na cmentarzu żydowskim w Nowym Sączu, a dalej autor prowadzi nas ścieżkami chasydów po Bobowej, Grybowie, Wojniczu, Brzesku itd. Pasjonująca wędrówka. Pracę Bartosza można porównać do „Sklepu potrzeb kulturalnych” Antoniego Kroha, czym zaczytywała się Warszawa i Kraków. Zapewne także nie przejdzie niezauważony wybór wierszy, częściowo po łemkowsku, zilustrowany pięknymi fotografiami Władysława Grabana z Krynicy-Zdroju. W tym albumie poetyckie słowo współbrzmi z poetyckim obrazem, a to trudna sztuka.          

Najsłabsze okazały się publikacje wydane w ramach tzw. projektów unijnych, bo w tym przypadku nie chodzi o czytelników lecz o „przerobienie” pieniędzy z Brukseli. Gdy to robi się na siłę – efekt jest żałosny.  

Cieszy, że większość z tych książek wydrukowano w Nowym Sączu. W  naszym mieście działa kilka prężnych oficyn, które radzą sobie na trudnym rynku wydawniczym. Nie będę wymieniał wydawnictw i ich szefów, czytająca publika dobrze wie komu zawdzięczamy ten prawdziwy zalew sandecjanów.

Nagroda ks. Kumora choć młoda, zaledwie czteroletnia „panienka”, ma już swoją wagę i prestiż. Gala w Sokole, na której ogłoszono wyniki konkursu, zgromadziła, oprócz oficjeli, miłośników słowa drukowanego. To było prawdziwe "święto książki" w Nowym Sączu, jak trafnie zauważyła Mariola Berdychowska, spiritus movens całego przedsięwzięcia, szefowa kapituły konkursy,  z wykształcenia… filolog polski po UJ.    

Podsumowując: Książka na Sądecczyźnie nie umarła, za wcześnie na pogrzeb!
Henryk Szewczyk









Dziękujemy za przesłanie błędu