Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Piątek, 26 kwietnia. Imieniny: Marii, Marzeny, Ryszarda
18/07/2020 - 18:10

Chaos i pomyłki w sądeckim Sanepidzie? Przejmująca historia czytelniczki

Mylić się jest rzeczą ludzką, a nie myli się tylko ten, kto nic nie robi. Jednak czy Powiatowa Stacja Sanitarno-Epidemiologiczna w Nowym Sączu może sobie pozwolić na tak częste błędy, pomyłki oraz niezgodności? Czy można wierzyć w wiarygodność przeprowadzanych testów? Z naszą redakcją skontaktowała się mieszkanka Nowego Sącza, której historia pokazuje, że niczego nie można być pewnym.

- 6 lipca mój młodszy brat poinformował mnie i całą rodzinę, że dzień wcześniej (5 lipca) zgłosił się na badania. Pobrano mu wymaz w kierunku Covid-19, ponieważ miał objawy, które mogły świadczyć, że jest zakażony koronawirusem – tak swoją historię rozpoczyna pani Magdalena (nazwisko do wiadomości redakcji), która jest mieszkanką Nowego Sącza.

Zobacz też Ks. Prokop opowiada o zakażeniu koronawirusem, pobycie w szpitalu i cudzie

W związku z tym, że nasza Czytelniczka miała kontakt ze swoim bratem i istniało ryzyko, że również mogła się od niego zarazić, natychmiast  poinformowała o zaistniałej sytuacji swojego pracodawcę i wzięła urlop. Podobnie zrobił jej mąż. Wspólnie z dziećmi postanowili przez kilka dni odizolować się od ludzi i w domu oczekiwać na wynik testu brata.

- Brat miał uzyskać wynik dwa dni po pobraniu wymazu do badania. Niestety tak się nie stało. Wynik otrzymał dopiero po czterech dniach (9 lipca). Wiele razy próbował w tej sprawie dzwonić do Sanepidu. Jak się okazało, ktoś pomylił jego imię i w bazie danych widniał pod całkiem innym imieniem, dlatego za każdym razem, kiedy kontaktował się z Sanepidem, uzyskiwał informację o braku wyniku – wyjaśnia pani Magdalena.
 

Gdy już udało się wyjaśnić całą sprawę z Sanepidem, wtedy pojawiły się kolejne problemy. Okazało się, że wynik brata pani Magdaleny jest pozytywny, a to oznacza, że mężczyzna jest zakażony koronawirusem. Natychmiast Sanepid rozpoczął procedurę obejmowania kwarantanną wszystkich osób, które miały kontakt z zakażonym mężczyzną.

Zobacz też Cała rodzina z Limanowej zakażona koronawirusem. Kto zawinił?

11 lipca nasza Czytelniczka telefonicznie została poinformowana, że ma z całą rodziną przyjechać na parking przy Alejach Piłsudskiego (tak zwane „jojko”), gdzie zostaną pobrane wymazy do badań. Wyniki miały być już po dwóch dniach, ale znów tak się nie stało.

14 lipca pani Magdalena odebrała kolejny telefon od pracownika Sanepidu, który poinformował, że następnego dnia ma razem z dziećmi stawić się na powtórne badanie w tym samym miejscu co wcześniej, ponieważ wynik jej testu oraz dzieci jest wątpliwy, bądź źle zostały pobrane próbki do badania, dlatego też zachodziła konieczność powtórzenia testu.

- Byłam bardzo zaskoczona. Zapytałam więc, co z wynikiem mojego męża, który nie musi powtórnie zgłaszać się na wymaz. Pracownik Sanepidu odpowiedział, że najprawdopodobniej wynik męża jest w porządku, bo jeśli by tak nie było, to musiałby jeszcze raz z nami zgłosić się na powtórne badanie – opowiada pani Magdalena.

Czytaj dalej na kolejnej stronie...







Dziękujemy za przesłanie błędu