Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Wtorek, 21 maja. Imieniny: Jana, Moniki, Wiktora
20/06/2013 - 14:58

Potrzebne pieniądze na operację serduszka Szymona

Czteroletni Szymek marzy o długich wycieczkach rowerowych. O tym, żeby biegać z kolegami, bawić się w przedszkolu cały dzień, krzyczeć i szaleć z radości. Dla jego rodziców ważne jest nawet to, by bez stresu spacerować z synem i nie martwić się, że Szymek wystraszy się przejeżdżającej karetki. Każde większe emocje – czy to strach, czy radość – mogą się dla niego skończyć tragicznie. Szymek choruje na zespół wydłużonego QT. Żeby móc w pełni cieszyć się z życia, potrzebuje bardzo kosztownej operacji. Termin planowanej operacji zbliża się nieubłaganie, a rodzicom Szymka brakuje jeszcze około 15 tysięcy złotych. Liczy się każda pomoc.
Szymon Nawrocki z siostrą Emilią i rodzicami – Sylwią i Wojtkiem – na stałe mieszkają w Poznaniu. Sądecczyzna jednak jest im bliska. Z Krynicy-Zdrój pochodzi babcia Szymka i tam wciąż mieszka jego prababcia. W Nowym Sączu i okolicach mieszka spora część ich rodziny, bliższej i tej trochę dalszej.
Jak krótko wytłumaczyć, czym jest zespół wydłużonego QT, na który cierpi Szymon? – Między jednym a drugim biciem serca jest zbyt duży odstęp – mówi Sylwia Nawrocka, mama Szymka. – Nie może się męczyć, przestraszyć, nawet za bardzo cieszyć. Każda taka emocja źle wpływa na jego zdrowie. Jest to bardzo nieprzewidywalna choroba. Chorzy na zespół wydłużonego QT są dużo bardziej od innych podatni na różne dźwięki, dlatego nawet nagle przejeżdżająca karetka może wystraszyć Szymka do tego stopnia, że jego serce wpadnie w arytmię i migotanie. A wtedy zwykła reanimacja może okazać się niewystarczająca.
Każdy z lekarzy, oglądając wyniki EKG Szymka, wpada w podwójne zdziwienie. Po pierwsze, jak bardzo rozwinięta – wręcz „monstrualnie” – jest choroba chłopca, a po drugie – w jak dobrej kondycji jest Szymon. – Zawsze chcieliśmy, by żył jak inne dzieci – mówi Sylwia. – Szymek jeździ na rowerze, biega, jest chyba po prostu zahartowany.
Choroby Szymka nie da się wyleczyć, można jedynie zabezpieczać jego serce przed arytmią i migotaniem. Dlatego chłopiec trzy razy na dobę zażywa betablokery. To jednak za mało. – Tak naprawdę w tym momencie mamy zerowy poziom zabezpieczenia – wyjaśnia Sylwia. Lekarze z włoskiej kliniki, która specjalizuje się w leczeniu zespołu wydłużonego QT, uznali za konieczne przeprowadzenie operacji sympatektomi, polegającej na usunięciu z lewej komory serca nerwu, który przewodzi impulsy z mózgu do serca. Dzięki temu wyeliminowane zostanie ryzyko wystąpienia migotania i arytmii serca. Co prawda nie w stu procentach, ale 80-90 to przy obecnym zerowym zabezpieczeniu bardzo dużo.
Rodzice Szymka – Sylwia i Wojtek - starali się o to, by operację – sympatektomię – przeprowadzono w Polsce. Okazało się to jednak niemożliwe. Operacja we włoskiej klinice nie może być również refundowana przez NFZ. Całą kwotę rodzice Szymona muszą zebrać sami - to około 30 tysięcy złotych. Do tej pory udało się zebrać prawie połowę tej kwoty. Na zdobycie pozostałych 15 tysięcy pozostało im niewiele czasu. Termin operacji wyznaczony został na 2 lipca. 30 czerwca muszą już zjawić się na oddziale włoskiej kliniki.
Każdy z nas może mieć swój udział w powrocie Szymka do zdrowia. Każda złotówka przelana na konto Szymona to dla niego jeden krok bliżej do pełnego zdrowia. Pieniądze można przekazywać za pośrednictwem strony www.siepomaga.pl/f/s-wjp/c/859.
- Zawsze chcieliśmy, żeby Szymek mógł żyć jak zdrowe dziecko, i w zasadzie tak żyje – mówi Sylwia. - Tylko wszystko musi robić krócej. Jeździć na rowerze, biegać… Czasem tylko marudzi „czemu tak krótko”…

Inez Dunikowska-Krupa
Fot. arch. Wojciech Nawrocki






Dziękujemy za przesłanie błędu