Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Środa, 1 maja. Imieniny: Józefa, Lubomira, Ramony
06/05/2012 - 21:52

Rosjanie znów pokonani. Bitwa gorlicka w deszczu

Do wyobraźni bardziej trafia widowisko historyczne niż podręcznikowa informacja, że na tym terenie zginęło w I wojnie światowej 5 tysięcy ludzi - komentuje wojewoda Jerzy Miller rekonstrukcję bitwy gorlickiej, która miała miejsce dzisiaj (6 maja) w Sękowej. - Historii poświęca się coraz mniej uwagi w szkołach, a inscenizacje pobudzają wyobraźnię - dorzuca Grzegorz Jaczyński, który stoczył pod Gorlicami walkę w mundurze carskiej armii.
W tak licznym składzie jeszcze nie było widowiska odtwarzającego bitwę gorlicką, jedną z największych walk I wojny światowej. Na pole walki wyszło 180 osób z grup rekonstrukcji historycznej z całej Polski (Warszawa, Przasnysz, Ostrów Wielkopolski, Sosnowiec, Kraków, Lublin, Przemyśl, Rzeszów i rzecz jasna „Gorlice 1915”), ale też z Rosji ( „International Military Historical Association” z Moskwy) i Litwy („Kauno tvirtovės įgula”). Żołnierze w mundurach austro-węgierskich, pruskich oraz rosyjskich. A w każdej z tych armii służyli Polacy, podzieleni przez rozbiory między trzy mocarstwa. Najliczniej służyli w 12. Dywizji zwanej krakowską, w której skład wchodził m.in. 20 nowosądecki pułk piechoty, a w nim sądeczanie i gorliczanie.
 Obserwatorzy widowiska to w dużej mierze dzieci i młodzież, co wskazuje, że rekonstrukcja bitwy jest nie tylko interesująca, ale również bardzo potrzebna – powiedział nam Jerzy Miller, wojewoda małopolski, który również obejrzał inscenizację.  Bo co innego jest czytać podręczniki, a co innego jest patrzeć i zdawać sobie sprawę, w jakich warunkach prowadzono wojnę tych prawie 100 lat temu. Do wyobraźni trafia chyba bardziej tego typu przekaz niż zapis, że zginęło tutaj 5 tysięcy osób, tylko na terenie Sękowej  podkreśla.

Żołnierzy przed bojem pobłogosławili ksiądz katolicki i pop. Nad polem w Sękowej unosił się huk i dym wystrzałów, a potem ogień palonych domostw. Bitwę odegrano w strugach deszczu, pokazując kolejne etapy: ataki armii niemieckiej i austrowęgierskiej, kontrataki rosyjskie, rannych zbieranych przez sanitariuszki i zakonników z pola, najazdy na ludność cywilną, negocjacje wrogich stron, aż po ostateczne zwycięstwo Prus i Austro-Węgier oraz zmuszenie armii rosyjskiej do odwrotu. Historyczny kontekst i wydarzenia były komentowane na bieżąco.
 Historia zaczyna być zapominana, w szkołach poświęca się jej coraz mniej uwagi, mniej niż by należało. Żeby pobudzić wyobraźnię ludzi warto robić podobne inscenizacje. To jest ważne, ponieważ od pewnego czasu do ludzi przemawia najbardziej przekaz obrazkowy  mówi Grzegorz Jaczyński z grupy rekonstrukcyjnej związanej z Portalem Historii Ożywionej Dobroni.pl. Występował w stopniu feldfebla armii carskiej. Służył w sztabie, w oddziałach zwiadowczych, o czym może świadczyć posiadany przez niego bebut - dość długi, ale poręczny nóż.

 
– Była to jedna z lepszych rekonstrukcji, w jakich uczestniczyłem, duża i dobra. A od wielu lat zajmuję się tym dość regularnie  dodaje Jaczyński. – Takie widowisko to forma igrzysk, które ludzie lubili oglądać od zawsze, ale te popisy militarne mają dodatkowo duże znaczenie edukacyjne. Widzowie jeszcze długo później zastanawiają się nad tym, co zaszło, przekazują to rozmówcom. Długo będą pamiętali, że były tu poważne bitwy, że walczyli tutaj Austriacy, a wśród nich często Polacy, walczyli Niemcy, też często Polacy, i walczyli Rosjanie, również z Polakami w armii  podkreśla.
Trybuny były obstawione przez VIP-ów, z których część przyjechała ubrana w stroje z epoki - początków XX wieku. Wbrew temu, co rozgrywało się na polu, rozmawiali się sobą w duchu porozumienia, bowiem marszałek Małopolski Marek Sowa (PO) radośnie konwersował z senatorem Stanisławem Kogutem (PiS). Widowisku przyglądali się współorganizatorzy: wójt Sękowej Małgorzata Małuch, burmistrz Gorlic Witold Kochan i starosta gorlicki Mieczysław Wędrychowicz. Z najwyższego stopnia uważnie obserwował bitwę wojewoda małopolski Jerzy Miller (wraz z marszałkiem byli patronami honorowymi). Był też przedstawiciel Ministerstwa Obrony Federacji Rosyjskiej ds. Organizacji i Zarządzania Działań Wojskowo-Memoriałowych w Rzeczypospolitej Polskiej i ambasador Federacji Rosyjskiej w Polsce.

Nie dopisali tylko widzowie - w zeszłym roku było ich około 3 tysięcy, w 
tym - sporo mniej. Oczywiście z powodu ulewy i gradu, który tuż przed widowiskiem zaatakował żołnierzy i widzów.
 Rekonstrukcja odbyła się w wyjątkowo trudnych warunkach. Potężne były przygotowania organizatorów, ale pogoda spłatała figla i utrudniła działania. Było nieprzyjemnie, bardzo mokro, ślisko. Nieistotne, że my zmokliśmy, gorzej, że część ludzi pewno zrezygnowała z obejrzenia rekonstrukcji  ubolewa Grzegorz Jaczyński.
 Chciałam przyjechać wcześniej, ale nie w taki deszcz! Czekaliśmy aż przejdzie i tylko końcówkę zobaczyłam, a i tak musiałam brodzić w błocie… Ale warto było  przyznaje pani Anna, właścicielka gospodarstwa agroturystycznego w Gorlicach, która gościła u siebie jedną z grup rekonstrukcyjnych. Mimo wszystko przyjechała z rodziną i koniec końców widownia i tak była pełna, choć najwięcej miejsca zabierały parasole.

WARTO WIEDZIEĆ:
Bitwa pod Gorlicami uchodzi za jedną z największych, a zarazem najważniejszych na froncie wschodnim I wojny światowej. Zaczęła się 2 maja 1915 roku, o godz. 6 rano, na odcinku ok. 32 km - od Ciężkowic przez Staszkówkę, Łużną, Gorlice, Sękową po Ropicę Ruską. Starło się w niej prawie 200 tysięcy żołnierzy. Walki trwały do 5 maja. Zostało po nich około 90 cmentarzy wojennych.

Czytaj też: Rosjanie i Austriacy pod Gorlicami. Rekonstrukcja bitwy -Szczęk broni, jęk rannych, strach… Piknik Historyczny w Sękowej -Historia produktem turystycznym? Pomysł dziewięciu samorządów.

(BW)
Fot. BW, WZK






Dziękujemy za przesłanie błędu