Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Czwartek, 2 maja. Imieniny: Longiny, Toli, Zygmunta
21/04/2024 - 15:20

Polityczne (i nie tylko) refleksje po wyborach samorządowych (1)

Wybory samorządowe wzbudziły w tym roku ogromne emocje i chociażby z tego powodu warto przeanalizować ich ostateczne rezultaty. Najpierw prosta konstatacja odnosząca się do sytuacji w Radzie Powiatu Nowosądeckiego - musiało się zmienić tak dużo, aby prawie nic się nie zmieniło.

Do walki o mandaty w Radzie Powiatu Nowosądeckiego przystąpiły cztery komitety wyborcze, dwa partyjne (PiS oraz KO), a także startujący pod nazwą Sądecka Wspólnota Samorządowa kandydaci wystawieni przez Polskie Stronnictwo Ludowe oraz Komitet Wyborczy Silna Sądeczczyzna starosty Marka Kwiatkowskiego

W rezultacie wyborów, klub Radnych Prawa i Sprawiedliwości liczy 18 przedstawicieli ,którzy zostali wybrani w gminach powiatu; oddano na nich  44,6 tys głosów, co stanowiło 49,5 proc. ogółu oddanych głosów. Dla przypomnienia, w roku 2018, na listę kandydatów PiS oddano 50 tys. głosów, czyli 55,8 proc. wszystkich kart do głosowania wyjętych z wyborczych urn.

Bardzo odważne deklaracje urzędującego jeszcze starosty Marka Kwiatkowskiego, że jego komitet wyborczy na pewno odniesie sukces, że wykonano tak ogromną pracę, że zrealizowano tyle inwestycji, że ma w składzie swojej drużyny  tak dobrych kandydatów, że Prawo i Sprawiedliwość na pewno zostanie pokonane, nie sprawdziły się. Kandydaci Prawa i Sprawiedliwości nie zostali pokonani. 

Uzyskali zbliżony wynik do tego, który osiągnęli w roku 2018, kiedy jeszcze z list  Prawa i Sprawiedliwości startował Marek Kwiatkowski. Wskazywać to może na stabilizację przekonań politycznych wyborców na Sądeczczyżnie, a ponieważ wybory powiatowe są w pewnej mierze również wyborami politycznymi, dlatego - czy to  komuś się  podoba czy nie - z powodów ideowych powiat nowosądecki nadal jest ostoją Prawa i Sprawiedliwości.

W takim, a nie innym wyniku tych wyborów, swój udział ma  również Koalicja Obywatelska, która pod wpływem ubiegłorocznego sukcesu w wyborach parlamentarnych postanowiła wystawić kandydatów do rady powiatu pod sztandarem Koalicji Obywatelskiej, co skończyło się porażką. Najpierw nie przygotowano w ogóle list kandydatów w dwóch okręgach wyborczych, potem w kolejnych okręgach przygotowano tak słabych kandydatów, że ostatecznie Koalicja Obywatelska zdobyła tylko jeden mandat.

Polskie Stronnictwo Ludowe (Sądecka Wspólnota Samorządowa), zdobyło co prawda dwa mandaty, ale listy kandydatów były równie słabe jak w przypadku Koalicji Obywatelskiej i  doprawdy trudno było w takiej sytuacji  nawet marzyć, aby wygrać z  Prawem i Sprawiedliwością. Pobieżne tylko zestawienie głosów, które zostały oddane na te dwa komitety wyborcze w okręgach nr 2 , nr 3 nr 5 i nr 6, gdzie z uwagi na zbyt małą liczbę zdobytych głosów nie brały one udziału w podziale mandatów, pokazuje że gdyby partie polityczne startowały pod jednym szyldem Komitetu Wyborczego Silna Sądeczczyzna, to Prawo i Sprawiedliwość, zdobyłoby nie osiemnaście, a w najlepszym przypadku czternaście mandatów, zaś Komitet Silna Sądeczczyzna zdobyłby nie jedenaście, a piętnaście mandatów w radzie powiatu.

Naiwne myślenie domorosłych  polityków partyjnych, że przy ordynacji wyborczej, która dziś w Polsce obowiązuje, mnożenie list kandydatów i liczby samych kandydatów (w poprzednich wyborach kandydowało zaledwie 109 osób, a w obecnych aż 157) pozwoli pokonać hegemona, jakim na terenie powiatu nowosądeckiego jest  Prawo i Sprawiedliwość, okazało się zgubne.

Warto podkreślić zwłaszcza, że dwa opozycyjne wobec Prawa i Sprawiedliwości komitety wyborcze (Wspólna Małopolska i Polskie Stronnictwo Ludowe) uzyskały w 2018 roku 39,5 tys głosów (co stanowiło wtedy 44,2 proc. ważnie oddanych głosów) i zdobyły razem 10 mandatów. Natomiast w roku 2024 trzy konkurencyjne wobec PiS komitety wyborcze zdobyły razem 45,5 tys ważnie oddanych głosów, co stanowiło 50,5 proc. wszystkich ważnie oddanych w wyborach głosów i otrzymały tylko 11 mandatów.

W tym samym czasie Prawo i Sprawiedliwość otrzymało 5,5 tys głosów mniej niż w roku 2018, ale zdobyło aż 18 mandatów. To najbardziej wymowny przykład zasady rządzącej ordynacją wyborczą - duży dostaje premię za swoją wielkość

Dla lepszego zrozumienia tego, o czym piszę, podam przykład. Lista Sądeckiej Wspólnoty Samorządowej (związanej z Polskim Stronnictwem Ludowym) otrzymała 12,2 tys ważnie oddanych głosów i zaledwie 2 mandaty. W tym samym czasie lista Prawa i Sprawiedliwości otrzymała - jeszcze raz to przypomnę - 44,5 tys ważnie oddanych głosów, czyli niespełna cztery razy więcej, ale uzyskała aż osiemnaście mandatów w radzie powiatu! To jest dziewięć razy więcej niż lista Sądeckiej Wspólnoty Samorządowej.

Jeszcze bardziej jaskrawo reguły ordynacji wyborczej są widoczne w przypadku list zgłoszonych przez Koalicję Obywatelską, która zdobyła w wyborach 8,7 tys głosów, czyli pięć razy mniej niż zyskało Prawo i Sprawiedliwość, ale dało jej to osiemnaście razy mniej mandatów w radzie powiatu (KO zdobyła, jak wcześniej pisałem jeden mandat). Dlaczego szefowie poszczególnych opozycyjnych komitetów wyborczych nie wzięli tego pod uwagę? Bóg jeden raczy wiedzieć. Pewnie jeszcze przed wyborami uznali, że wybory to oni już wygrali i dlatego nie ma potrzeby jakoś wyjątkowo się mobilizować.Jak mówi przysłowie „pycha kroczy przed upadkiem"...

Szukanie osób, które za ten stan rzeczy odpowiadają, musi się jednak rozpocząć od starosty Marka Kwiatkowskiego, który był niekwestionowanym, sądeckim liderem. Powiat za jego rządów odniósł co prawda inwestycyjny sukces, jednak starosta nie zdołał przekonać koalicjantów do wspólnego startu, nie udało mu się też zbudować szerszej społecznej koalicji wokół komitetu Silna Sądeczczyzna, żadnego masowego ruchu na rzecz silnego regionu.

Tak naprawdę nie bardzo było wiadomo nawet co oznaczała sama nazwa komitetu, dominowało chyba trochę naiwne przekonanie, że wystarczy pokazać co zostało zrobione i "zwycięstwo będzie nasze”. Wiele w tej kampanii starosta mówił o kolejnych inwestycjach, ale jednego, wspólnego planu dla naszego regionu nie pokazał.

Dlaczego, mimo to, zdecydował się na samodzielny start w wyborach? Może uwierzył w swoją wielkość, może stracił polityczny instynkt, może współpracownicy i koalicjanci wprowadzili go w błąd swoimi deklaracjami? A może uznał, tak jak większość obserwatorów polskiej sceny politycznej, że po wyborach parlamentarnych czas Prawa i Sprawiedliwości dobiegł końca? Pozostanie to jego tajemnicą  Osamotniony w swoich zmaganiach z politykami PiSu, starosta Marek Kwiatkowski  musi się  zadowolić rolą szefa opozycji. Chyba, że politycy Prawa i Sprawiedliwości znowu się podzielą... (Andrzej Marcinkowicki) Fot. Komitet wyborczy Silna Sądecczyzna.







Dziękujemy za przesłanie błędu