W "Sądeczaninie" nie oszukujemy czytelników i reklamodawców
Serwis ów postanowił swe październikowe wyniki zaprezentować, porównując się z Sądeczanin.info. Graficznie się porównując. W formie słupków. I tych słupkach wyszło im, że sięgają nam pod pachę, choć w rzeczywistości są na wysokości cholewki buta. Powiecie - pełno wokół naciągaczy, więc co w tym akurat szczególnego? Nie lubię fałszowania rzeczywistości i już. A fałszem jest twierdzenie, że serwis ów jest "w czołówce najczęściej czytanych" podczas gdy naprawdę wlecze się w peletonie a od czołówki, czyli "Sądeczanina", dzieli go 18 długości.
Czy to tylko słupki? Nie, nie oszukujmy się - to również realne pieniądze, bo rynek medialnej reklamy jest trudny - ludzie i firmy po prostu nie chcą wyrzucać pieniędzy w błoto i reklamować się tam, gdzie nie ma odbiorców, gdzie czytelnik przychodzi i nie ma czego czytać, My to wiemy, wiec oferujemy naszym klientom rzetelne statystyki i nie próbujemy nikogo nabijać w butelkę, nie postępować jak niektórzy internetowi cinkciarze, serwujący naiwnym lub zabieganym "przewałkę" - pociętą gazetę zamiast pliku banknotów.
Na koniec tylko wytłumaczę dlaczego tak mnie to wkurza. Dlatego, że dla uwiarygodnienia bzdetów serwis wykorzystał logotyp Sądeczanina. Dzwoniłem, prosiłem - jeśli już nas w to mieszacie, pokażcie rzetelne liczby dla każdego porównywanego serwisu. Nie jakieś tam, wyciągnięte z mchu i paproci, ale dane z Google Analytics - narzędzia powszechnie używanego, standaryzującego wszystkie parametry serwisów www. Nie pokazali. Prosiłem więc - zdejmijcie nasze logo i bawcie się brzydko sami. Nie zdjęli. Nie mogę więc tego zostawić bez komentarza.