Dobra książka. Oriana Fallaci "Korzenie nienawiści. Moja prawda o islamie" (2)
Raszida Abhedo
„Wyglądała jak zakonnica. Albo czerwona straż Mao Tsetunga. Z zakonnicy miała w sobie zwodniczą nienaganność, z czerwonej straży pogardliwą wrogość, z obydwu chęć oszpecenia się, choć nie była brzydka. Miała wdzięczną twarz, zielone oczy, wysokie kości policzkowe, ładnie wykrojone usta. Była drobnej budowy, a jej ciało, jak się domyślałam, było młode, pozbawione wad. Szpeciły ją kosmyki czarnych tłustych włosów, mundur roboczy z szaro – zielonego płótna podobny do piżamy trzy razy za dużej. Ten celowo niechlujny strój rzucał się w oczy, wywołując nieprzyjemne wrażenie.”
„Opowiedz mi, proszę, o dwóch bombach w supermarkecie.”
„Uff, była to pierwsza operacja mojego autorstwa. Sama ją wymyśliłam, przygotowałam i wymyśliłam. Wcześniej brałam udział w wielu akcjach sabotażowych, mogłam więc działać swobodnie. (…) Przez dziesięć dni chodziłam tam o różnych porach, żeby sprawdzić, kiedy jest najwięcej ludzi. Najwięcej było o jedenastej rano. Sprawdziłam też godziny otwarcia supermarketu, miejsca, w których zatrzymywało się najwięcej klientów oraz czas, jakiego potrzebowałam, żeby dotrzeć do niego z tajnej bazy, skąd miałam wziąć bombę lub bomby. Do supermarketu chodziłam ubrana jak Izraelka, nie jak Arabka. Często nosiłam minispódniczkę lub spodnie, zawsze miałam duże okulary przeciwsłoneczne. (…) W końcu byłam gotowa i kupiłam dwie blaszane puszki z dżemem, bardzo duże, pięciokilogramowe. Dokładnie takie, jakich potrzebowałam. (…) Zamierzałam je opróżnić, wypełnić materiałem wybuchowym i postawić tam, skąd je wzięłam. Tej nocy nie wróciłam do domu. Poszłam do mojej tajnej bazy, gdzie z pomocą kolegów otworzyłam puszki, wyjęłam prawie cały dżem i do środka włożyłam bomby zegarowe. Zespawałam pokrywki, żeby nie widać było, że były otwierane i… (…) Obudziłam się o piątej rano, świeża i wypoczęta. Ubrałam się elegancko w spodnie typu charleston, wiesz, takie obcisłe w udach, rozszerzane u dołu. Ładnie się uczesałam, zrobiłam sobie makijaż. Bardzo ładnie wyglądałam, koledzy złożyli mi gratulacje. Kiedy byłam gotowa, włożyłam puszki do workowatej torby, wiesz, z tych, które nosi się na ramieniu. Izraelki noszą je na zakupy. (…) Punktualnie o jedenastej włączyłam radio, żeby posłuchać wiadomości. Bomby zostały ustawione o szóstej i o szóstej pięć, wybuch miał nastąpić po pięciu godzinach, czyli o jedenastej i jedenastej pięć w porze największego ruchu. Włączyłam radio, żeby się upewnić i dowiedzieć się, czy w operacji zginęły dzieci. Powiedzieli, że w supermarkecie doszło do zamachu bombowego, w wyniku którego dwie osoby zginęły, a jedenaście zostało rannych. Byłam rozczarowana, tylko dwóch zabitych? Wyszłam więc z domu, żeby dowiedzieć się prawdy. Radio Izrael nigdy nie mówi prawdy. Okazało się, że w wyniku eksplozji 27 osób poniosło śmierć a 60 zostało rannych, w tym 15 poważnie. Poczułam się lepiej, choć nie byłam całkiem zadowolona.”
„Wychodzisz za mąż?”
„Tak za miesiąc, to mój narzeczony – wskazała palcem młodzieńca o delikatnej twarzy. Chłopiec zaczerwienił się, zatapiając się jakby w fotelu.”
Cytaty pochodzą z książki: Oriana Fallaci, „Korzenie nienawiści. Moja prawda o islamie”, wydawnictwo Cyklady, Warszawa 2016