Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Piątek, 3 maja. Imieniny: Jaropełka, Marii, Niny
11/06/2013 - 06:07

Pogrzebane nadzieje i dotyk, który przywraca do życia

Czasem zdaje się nam, że sami możemy się podnieść, że jak się tak naprawdę mocno zaprzemy, jak sobie postanowimy – damy radę. I czasem tak bywa. Na dłużej lub krócej. Są jednak takie stany, z których żadną miarą wyjść już sami nie możemy. Potrzebujemy czyjejś pomocy.
Człowiek ma zadziwiającą zdolność do pakowania się w kłopoty, do wikłania się w sidła, do ulegania słabościom, które narastając – zakuwają nas w niewidzialne kajdany. Różnie sobie z tym radzimy. Najtrudniej chyba tym, którzy albo są samotni albo tę samotność wybierają. Dlaczego tak wielu ludzi spędza godziny na przysłowiowej kozetce? Szukamy pomocy u psychologów, psychoterapeutów, a co gorsza – również wróżek, bioenergoterapeutów i innej maści „uzdrowicieli”… Przemysł kwitnie, a ci, którzy tak naprawdę nie potrzebują pomocy specjalisty (lekarza!) – na własne życzenie wchodzą w jeszcze większe bagno niż to, w którym dotąd stali. O ofiarach tzw. psychobiznesu mówi się dzisiaj coraz głośniej.
Umrzeć można już za życia. To, niestety, doświadczenie wielu ludzi. Ale z martwych można też powstać, za życia. Dzięki Bogu! Tylko On może wskrzesić w nas to, co umarłe, przywrócić do życia wszystko to, co uznaliśmy za pogrzebane. Jezus nie brzydzi się niczym co w nas ciemne, brudne, powykrzywiane. Nie dziwi Go nasz grzech, nie odrzuca żadna nieczystość. Na widok wdowy z Nain, która szła za marami swego jedynego syna „Pan użalił się nad nią i rzekł do niej: Nie płacz! Potem przystąpił, dotknął się mar - a ci, którzy je nieśli, stanęli - i rzekł: Młodzieńcze, tobie mówię wstań! Zmarły usiadł i zaczął mówić; i oddał go jego matce.” Człowiek może się zgorszyć, może nie móc patrzeć na zło, na śmierć, cierpienie. A Bóg?
On – nigdy nie ustaje, nigdy nie przestanie kochać. Nie ma takiego bezeceństwa, które mogłoby Go do nas zniechęcić. Nasz Bóg nas szuka, lituje się nad nami, nie chce patrzeć na nasze łzy… Jest z nami w każdej, nawet najbardziej mrocznej chwili, nawet, kiedy się wydaje, że umarła już cała nadzieja i oto właśnie wynoszą nas na marach wśród wielkiego tłumu. I kiedy wszyscy, nawet najbliżsi, zwątpili już w nasz powrót do „świata żywych” – On jeden wciąż widzi, że to jeszcze nie koniec.
Nawet jeśli nie zmagamy się z jakimś wielkim cierpieniem, to często pozwalamy umrzeć naszej nadziei, naszym marzeniom i dobrym, szlachetnym pragnieniom. Tymczasem, Bóg naprawdę pragnie, byśmy żyli! Kiedy stoimy w miejscu – jak mówi mój spowiednik – On stoi z nami. Kiedy jednak ruszymy idzie z nami i pokazuje drogę! Jest przecież Drogą! A zatem, póki nie ruszymy z miejsca, choćby robiąc ten pierwszy krok po omacku – nie przekonamy się „jak wielkie rzeczy przygotował Bóg tym, którzy Go miłują”!
„Odwagi, nie bójcie się, JA JESTEM!” – mówi wielokrotnie Jezus do uczniów. Myślę, że On ma sposób na każdego z nas, wie, którędy nas prowadzić. Co mamy do stracenia a co do zyskania? Wieczność!

„Sławię Cię, Panie, bo mnie wybawiłeś i nie pozwoliłeś mym wrogom naśmiewać się ze mnie. Panie, Boże mój, do Ciebie wołałem, a Tyś mnie uzdrowił, Panie, mój Boże, z krainy umarłych wywołałeś moją duszę i ocaliłeś mi życie spośród schodzących do grobu.” (Ps 30,2-4)

Anna Wojna






Dziękujemy za przesłanie błędu