Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Niedziela, 5 maja. Imieniny: Irydy, Tamary, Waldemara
25/02/2013 - 23:04

Puszko: Przysłowie „Co Cię nie zabije, to Cię wzmocni” ma swój sens

Artur Puszko 29 stycznia został odwołany przez Zarząd Województwa Małopolskiego z funkcji dyrektora sądeckiego szpitala. Decyzja ta podniosła falę protestów. Po rozmowach ze związkami zawodowymi, ordynatorami i sądeckimi radnymi wojewódzkimi władze województwa postanowiły uchylić wcześniejszą decyzję. Dyrektor Puszko powrócił na swoje stanowisko. Dla portalu Sadeczanin.info mówi o tym co przeżył i opisuje aktualną sytuację szpitala.
Sprawą niespodziewanego odwołania Pana ze stanowiska dyrektora sądeckiego szpitala przez Zarząd Województwa Małopolskiego w początkach lutego interesowała się większość Sądeczan. Przeciwko tej zaskakującej decyzji zaprotestowały działające w szpitalu związki zawodowe m.in.: pielęgniarek i położnych, NSZZ „Solidarność”, lekarzy. Wyjaśnień w tej sprawie domagali się ordynatorzy, członkowie Rady Społecznej szpitala, radni wojewódzcy i parlamentarzyści różnych opcji politycznych. Nie tylko załoga szpitala stanęła za Panem murem. W efekcie Zarząd Województwa po kilku dniach uchylił swoją decyzję i mógł Pan wrócić do pracy. Chyba żaden dyrektor szpitala nie zaskarbił sobie takiego poparcia pracowników?
Co mogę powiedzieć. Jestem ogromnie wdzięczny za to Sądeczanom, pracownikom szpitala, ludziom, z którymi pracuję i nie tylko. To dla mnie wiele znaczy. Było mi, w tych trudnych dla mnie chwilach, bardzo miło, że miałem takie szerokie ich poparcie. To niesamowita historia. To, coś, czego w życiu nie osiąga się pewnie przez przypadek.

Na zajmowane stanowisko wrócił Pan na tarczy, czy może z poczuciem – „Dyrektor z żółtą kartką”?
Jest takie stare przysłowie – „Co Cię nie zabije, to Cię wzmocni”. Ma ono swój głęboki sens. Ja w takich kategoriach nie rozpatruję jednak tej sprawy, to nie ma sensu. Pan marszałek ma prawo, zgodnie z przepisami, odwołać mnie ze stanowiska bez podania powodu. Wyszło, jak wyszło.

Nie ma Pan wrażenia, że wrócił do pracy w szpitalu z poczuciem, że pracodawca zaufał Panu na kredyt?
Na kredyt chyba nie. Pracodawca wie przecież, co przez te ostatnie dziewięć lat zrobiliśmy dla sądeckiego szpitala. Mówię w liczbie mnogiej, bo przecież tego sam nie byłbym w stanie dokonać. Można się przekonać, jak szpital wygląda obecnie, a jaki był przed dziewięcioma laty. Obecnie załoga szpitala ma poczucie stabilizacji w pracy, a to, moim zdaniem, jest najważniejsze. A wracając do tego, czy jest to zaufanie na kredyt? No, cóż - drugiego ośrodka onkologicznego raczej nie postawię.

Jadąc 29 stycznia do Krakowa na posiedzenie Zarządu Województwa w sprawach zdrowotnych wiedział Pan, że w jego trakcie zostanie odwołany, czy było to kompletne zaskoczenie?
Ostatnia cześć pytania jest najwłaściwszą odpowiedzią.

Sądzi Pan, że Zarząd Województwa miał podstawy podjąć wówczas taką decyzję?
Sytuacje bywają przeróżne. Jesteśmy tylko ludźmi. Wszystko się mogło wydarzyć. Wydarzyło się to, co się wydarzyło.

Decyzja o odwołaniu Pana z zajmowanego stanowiska została Panu zakomunikowana od razu, czy nastąpiło to po jakiejś rozmowie z Panem?
Podczas posiedzenia Zarządu po wymianie zdań została ogłoszona przerwa. Ta przerwa się przeciągała. Nie ukrywam, że podenerwowałem się. Leczę się na nadciśnienie. To nie jest żadną tajemnicą. Jeszcze raz powiem - wyszło, jak wyszło.

Po przerwie nie wrócił Pan już na obrady Zarządu?
Zgadza się. Zagrały emocje. Stało się, jak się stało. Myślę, że nie ma co roztrząsać tej kwestii.
Potem przebywał Pan na zwolnieniu lekarskim. Początkowo ponoć nawet marszałek nie mógł się z Panem skontaktować. Poczuł się Pan zaskoczony takim obrotem sprawy, dotknięty tym, co się wówczas stało?

Po ludzku zrobiło mi się smutno, bo prawie dziesięć lat swojego życia poświęciłem szpitalowi w Nowym Sączu. Szpital, gdy obejmowałem stanowisko dyrektora był inny, teraz jest inny. Uważam, że coś udało się zrobić dla tego miasta i jego mieszkańców. Raczej chciałoby się usłyszeć za to słowa podziękowania, niż mieć do czynienia z odwrotną sytuacją, ale przyzwyczaiłem się do tego, że nie zawsze się ma to, czego by się oczekiwało.

Znane jest Panu zapewne przysłowie: „Nie ma dymu bez ognia”. Nie ma Pan sobie, jako dyrektor szpitala nic do zarzucenia?
Zawsze można zrobić więcej. Nie ma w życiu takiej sytuacji, że czegoś nie można zrobić lepiej. Pewnie można było wcześniej wybudować i uruchomić Centrum Onkologii. Na pewno tak. Biorę to na siebie, skoro ja kieruję szpitalem. Pewnie można było lepiej zarządzać ludźmi. Budowa ośrodka onkologicznego trwała trzy lata, cztery lata trwały przygotowania. To nie moje, ale nasze wspólne dzieło. Gdy trzeba było budynek uroczyście otworzyć, to kto mógł z załogi pomagał w sprzątaniu. Mieliśmy świadomość, że pracujemy dla nas wszystkich, mieszkańców Nowego Sącza. Stanowiliśmy fajny zespół. To mi się podobało. Rzadko się zdarza, aby ludzie angażowali się w takie sprawy.

Nie wierzę, że o tym, jak działa kierowany przez Pana szpital, że coś może niepokoić Zarząd Województwa nie rozmawiał Pan wcześniej z marszałkiem czy wicemarszałkami. Decyzji o odwołaniu dyrektora takiej placówki nie podejmuje się chyba z minuty na minutę. Muszą być ku temu jakieś powody?
Powody zostały przez Pana marszałka podane. To tyle.

Zacytuję Panu fragment wypowiedzi marszałka Sowy dla naszego portalu: „Wiele do życzenia pozostawiają kwestie związane z uruchomieniem Centrum Onkologii i tempo postępowania prac” – tak mówił on dzień po podjęciu uchwały przez Zarząd Województwa o Pana odwołaniu. Nie można ukrywać, że Centrum Onkologii miało być otwarte, jak Pan planował 1 stycznia 2013. Tymczasem pierwszych pacjentów przyjęło miesiąc później. Skąd to przesunięcie?
Faktycznie, pierwsi pacjenci zostali przyjęci miesiąc później, niż planowaliśmy.

Jakie były tego przyczyny?
Chcieliśmy uruchomić częściowo onkologię, o ile sobie przypominam już w październiku, albo listopadzie ubiegłego roku. Musieliśmy mieć jednak wszystkie odbiory techniczne – budowlane, strażackie i inne. Te niestety przesunęły się w czasie. Styczeń 2013 roku był terminem ostatecznym.

Po Pana odwołaniu marszałek Sowa odnosząc się do zaistniałej wówczas sytuacji powiedział portalowi Sadeczanin.info.: „Miesiąc temu rozmawiałem z nim (dyrektorem sądeckiego szpitala – przyp. red.) w sprawie przesunięcia środków na uruchomienie bloku operacyjnego. Nie zostały nawet rozpisane przetargi”. Faktycznie blok operacyjny w Centrum Onkologii nie jest jeszcze wyposażony. Skąd miał Pan przesunąć te środki i na co miały być rozpisane przetargi?
Już wyjaśniam. Marszałek zabezpieczył środki w kwocie dwóch milionów złotych na dopłatę, czyli tzw. udział własny do zakupu drugiego akceleratora liniowego. Jest to urządzenie niezbędne w radioterapii. A ponieważ jeszcze nie wiemy, kiedy będziemy dysponować nim, marszałek zaproponował, by te dwa miliony przesunąć na wyposażenie sal operacyjnych na bloku w Centrum Onkologii. Pragnę jednak zauważyć, że w sprawie zakupu drugiego akceleratora podejmowaliśmy rozmowy w Ministerstwie Zdrowia. Gdybyśmy otrzymali z ministerstwa pieniądze na ten specjalistyczny sprzęt, to wydatkowalibyśmy je bardzo szybko, w związku z czym nie było sensu przesuwania kwoty 2 mln złotych na wyposażenie sal operacyjnych. Tak się jednak złożyło, że spotkanie w ministerstwie, na które się wybierałem, by omówić sprawę zakupu drugiego akceleratora, przesunęło się w czasie. Do ministerstwa nie pojechałem dlatego, że nie mogłem jechać. Minister nie dysponował wówczas czasem. Miałem się z nim spotkać w piątek, w tym tygodniu, w którym zostałem przez Zarząd Województwa odwołany z zajmowanego stanowiska.

Spotkał się Pan z ministrem?
Do spotkania doszło.

Jaki jest efekt tego spotkania, będą pieniądze na drugi akcelerator?
Na dziś, mamy obietnicę zakupu drugiego akceleratora.

Wróćmy jeszcze do tych nierozpisanych przetargów. O jakie przetargi chodzi?
Chodzi o przetargi na wyposażenie sal operacyjnych w Centrum Onkologii. Przygotowanie przetargu jest już na ukończeniu.

Kiedy blok operacyjny w Centrum Onkologii zostanie wyposażony?
Blok operacyjny i sterylizacja powinny być wyposażone do czerwca.

Skąd szpital będzie mieć na to pieniądze?

Środki na sterylizację i blok operacyjny wyasygnował marszałek województwa.

Dzień przed uchyleniem przez Zarząd Województwa uchwały o Pana odwołaniu ze stanowiska, marszałek Sowa przyjechał do Nowego Sącza i spotkał się z przedstawicielami związków zawodowych i ordynatorami szpitala. Później podczas konferencji prasowej z dziennikarzami mówił, że naświetlił im motywy, jakie kierowały członkami zarządu przy podejmowaniu niekorzystnej dla Pana decyzji. Marszałek napomknął wtedy o sytuacji finansowej szpitala, która nie jest, jak wspomniał komfortowa. Jest ona, jego zdaniem m.in. następstwem braku wcześniejszego procesu restrukturyzacji placówki. Marszałek zaznaczył też, że sądecki szpital jest placówką, która kwalifikuje się do przekształceń z tytułu działalności leczniczej. Co pan na to?
Zacznijmy może o niekomfortowej sytuacji finansowej szpitala. Faktycznie jest niekomfortowa, ale z każdym rokiem - a mam tu na myśli ostatnie dziewięć lat - jest ona coraz lepsza.

Czy proces restrukturyzacji szpitala został przeprowadzony?
Częściowo.
Jak Pan się odniesie do kwestii ewentualnej komercjalizacji szpitala. Marszałek powiedział, że kwalifikuje się on do takich przekształceń?
Cóż ja mam w tej kwestii do powiedzenia. To organ założycielski, czyli Zarząd Województwa Małopolskiego o czymś takim może zadecydować. Jeśli taka decyzja zapadnie, to tak będzie. Od strony technicznej wygląda to tak, że skomercjalizowany szpital staje się spółką, a Urząd Marszałkowski ma w niej sto procent udziałów. Spółki rządzą się innymi prawami.

Wyobraża sobie Pan taką sytuację, że szpital w Nowym Sączu zostaje skomercjalizowany?
Pewnie, że tak. Może to jest jakiś pomysł na polepszenie się sytuacji w opiece zdrowotnej. Przecież wszyscy wiemy, że to nie jest to, czego byśmy do końca oczekiwali. Każdy chciałby, aby opieka zdrowotna była lepsza. Być może trzeba to wymusić chociażby komercjalizacją, a później wrócić do innych rozwiązań sprawdzonych.

W Małopolsce jest jakiś szpital, który został skomercjalizowany?
Ależ tak. Szpital Specjalistyczny im. Ludwika Rydygiera w Krakowie jest spółką. Został skomercjalizowany dwa lata temu.

Jak Pan sądzi, dlaczego marszałek napomknął, że sądecki szpital kwalifikuje się do takiego właśnie procesu restrukturyzacji?
Bo nasz szpital ma duże zobowiązania finansowe. Te zobowiązania, czyli kredyty i pożyczki zaciągnięte przez szpital wynoszą na dziś ponad 47 mln zł. To „zadłużenie” ciągnie się od dziewięciu lat. Nie schodzimy z niego tak szybko, jakie byłyby oczekiwania. Nie schodzimy z tych zobowiązań m.in. dlatego, że inwestujemy. Proszę zwrócić uwagę, że my w ciągu tych dziewięciu lat zainwestowaliśmy prawie 15 mln złotych z budżetu szpitala. Warto zauważyć, że dzisiaj szpital jest zupełnie inny, niż był. Naszą misją jest leczyć, ratować życie i zdrowie, a nie być firmą finansową. Oczywiście musimy mieć te wszystkie wskaźniki finansowe w porządku, bilansować się, być na plusie. Staramy się tego pilnować. Kiedyś szpital miał duże obciążenie finansowe. W 2004 roku, kiedy objąłem w nim stanowisko dyrektora większość pracowników nie miała wypłaconych należności z tytułu Ustawy „203”. Szpital miał wówczas blisko 30 mln złotych zobowiązań wymagalnych, były zajęcia komornicze. Cały czas było ciężko, szliśmy pod górkę. Narodowy Fundusz Zdrowia też różnie płacił. Były takie lata, że za nadwykonania płacił fajnie, innym razem gorzej. Centrum Onkologii, które zostało uruchomione jest taką formą restrukturyzacji szpitala, bo przesunęliśmy tam pracowników z działającego szpitala. Nie zatrudniliśmy nowych ludzi, nie zwiększyliśmy kosztów osobowych. Mamy dodatkowy kontrakt na Onkologię, więc tutaj powinno to w sposób dobry poprawić naszą sytuację finansową, a w perspektywie w sposób znacząco szybszy nas oddłużyć.

Marszałek na konferencji z dziennikarzami mówił jeszcze o jednej ważnej kwestii a mianowicie, że dyrekcja szpitala podpisała w ostatnim czasie ugodę z Narodowym Funduszem Zdrowia, na mocy, której otrzymaliście tylko około 30 proc. z tytułu nadwykonań za lata 2009-2010. Nie walczyliście o te pozostałe 70 procent. Przecież w szpitalu leczyliście pacjentów?
Jako jedyny szpital w Małopolsce poszliśmy w tej sprawie do sądu.

Jak się ona skończyła dla szpitala?
Musieliśmy podpisać z NFZ ugodę. Nie było innego wyjścia. Była perspektywa, że sprawa będzie się ciągnąć w nieskończoność, a sytuacja finansowa szpitala, jak już wcześniej mówiliśmy jest taka, jaka jest.

Czyli pieniądze za 70 proc. usług medycznych, które w naszym szpitalu zostały wykonane...
Niestety przepadły, podobnie, jak i wszystkim innym szpitalom. Nie tylko nam. Żaden szpital nie dostał więcej za nadwykonania niż 30 proc. Myślałem, że w sądzie uda się coś dodatkowo wywalczyć. Niestety nie udało się. Reszta szpitali szybciej podpisała ugody z NFZ. My podpisaliśmy ugodę dopiero po dwóch albo trzech latach walki w sądzie.

Organu założycielskiego sądeckiego szpitala nie satysfakcjonuje także kwestia wysokości kontraktu dla Centrum Onkologii. Na cztery oddziały udało się uzyskać 4,8 mln. zł, a dla sprawnego funkcjonowania tego ośrodka, kontrakt, jak wspomniał marszałek musi przekraczać 20 mln zł. 4,8 mln zł na działalność czterech uruchomionych oddziałów to chyba trochę mało?
Nie ma negocjacji z NFZ i nigdy nie było. To NFZ rozdaje pieniądze i takie nam dał. To pytanie powinno być raczej skierowane do NFZ a nie do mnie.

NFZ nie stanął chyba nagle przed faktem dokonanym, że w Nowym Sączu ruszyło Centrum Onkologii.
Od kilku lat pisaliśmy pisma do Narodowego Funduszu Zdrowia, aby zabezpieczył środki na działalność naszej onkologii. Te fundusze zabezpieczaliśmy od października roku ubiegłego. Uruchomienie ośrodka było realne od października. Niestety z przyczyn obiektywnych pierwsi pacjenci zostali przyjęci w początkach lutego. Na 2013 rok. NFZ zaplanował 18 mln złotych na funkcjonowanie Centrum Onkologii i prawdopodobnie dostaniemy te pieniądze. Dlaczego? Otóż fundusze te przyznawane są na poszczególne zakresy medyczne. Nie mamy zakontraktowanej radioterapii, chemioterapii, programów lekowych i oddziału paliatywnego. Tego ostatniego w tym roku z pewnością nie będzie. Na chemioterapię, czyli leczenie pacjentów, którzy wymagają podania leków cytostatycznych fundusz nie ogłosił konkursu. Dlaczego? Naprawdę nie potrafię tego wyjaśnić. Na konkursy ogłaszane przez fundusz na świadczenie usług medycznych nie mam żadnego wpływu. Fundusz ogłosił konkurs dla naszej onkologii na kwotę 4,8 mln złotych. Nie mogę z nim negocjować, że chcę np. 10 mln. Fundusz może mi zapłacić taką kwotę do jakiej ogłosił konkurs. W naszym przypadku było to 4,8 mln złotych, wiec to, co ogłosił, wziąłem. Jeśli ogłosi kolejny konkurs na chemioterapię – a w grę wchodzi 4 mln złotych, bo taka była umowa, i na taką kwotę mam promesę z funduszu na piśmie, a jeśli doliczymy do tego 4 mln złotych na programy terapeutyczne i 4 mln na radioterapię. A jeśli dodamy kwotę obecnego kontraktu to będzie blisko 17 mln złotych. Taki był plan.

Marszałek Marek Sowa wytknął też pewne zaniedbania m.in. brak apteki, co uniemożliwia prowadzenie pełnej chemioterapii....
Chodzi o pomieszczenie, w którym miesza się cytostatyki (leki przeciwnowotworowe używane w chemioterapii). Mamy takie, ale w połowie ubiegłego roku pojawiły się nowe wytyczne, które takie pomieszczenia muszą spełniać. My też zrobimy wszystko, by tak się stało. Tak naprawdę może dwa, albo trzy szpitale w Małopolsce spełniają obecnie te wytyczne. Bardzo szybko rozwiązaliśmy ten problem. Podpisaliśmy umowę z podmiotem, który te cytostatyki będzie mieszać i przywozić je do Nowego Sącza. Gwarantuje, że niebawem w naszym szpitalu będzie takie pomieszczenie, spełniające obowiązujące wymogi.

Kiedy ruszy radioterapia?
Akcelerator, który znajduje się już w Centrum Onkologii w połowie marca powinien być już uruchomiony. Zwróciliśmy się z pismem do ministra zdrowia z prośbą o odstępstwo, aby radioterapia mogła działać na razie w oparciu o jeden akcelerator liniowy. Muszą być bowiem dwa takie urządzenia. My jeszcze drugiego nie mamy, wiec stąd nasza prośba do ministerstwa o odstępstwo. Mamy jednak nadzieję, że do końca tego roku kupimy drugi akcelerator. W tym piśmie, które przesłaliśmy zwróciliśmy się również o zabezpieczenie środków na kupno drugiego takiego urządzenia.

Jaka jest odpowiedź z ministerstwa?
Jeszcze jej nie ma. Czekamy.

Ile będzie kosztować drugi akcelerator?
Około 8 mln złotych.
Dostaniecie te pieniądze?
Taka była obietnica.

Kiedy zostanie wyposażony w sprzęt specjalistyczny blok operacyjny w Centrum Onkologii?
Jeśli przetargi pozwolą to do czerwca 2013.

W szpitalu rozpoczął się chyba audyt sytuacji finansowej szpitala. O tym też wspominał Pan marszałek...
Jest to nie tylko kontrola finansowa, ale kompleksowa działalności szpitala. Co roku z Urzędu Marszałkowskiego przyjeżdża taka kontrola. To jest taka sama kontrola, choć w tym roku nieco poszerzona. Kontrola trwa już od tygodnia.

Marszałek Sowa podczas konferencji prasowej powiedział dziennikarzom, że będzie Pan musiał większą uwagę przykładać do kwestii finansowych szpitala i bezpośrednio to koordynować...
Tak, tę kwestię omówiliśmy z Zarządem Województwa.

Nasz portal dowiedział się nieoficjalnie, że 19 lutego br. funkcjonariusze CBA odwiedzili dział administracji szpitala. Poprosili o dokumenty finansowe, związane z przetargiem, jak pisaliśmy na termomodernizację, montaż solarów i modernizację kotłowni. Dlaczego funkcjonariusze CBA zainteresowali się tymi dokumentami?
 Nie po raz pierwszy CBA zajmuje się takimi sprawami. Nic szczególnego się tu nie wydarza. Absolutnie. Niczego tu nadzwyczajnego nie widzę. Przetargi są tak skomplikowaną historią, zwłaszcza w dziedzinie budowlanej, gdzie jest mnóstwo firm. To nie jest nic dziwnego. Firmy startujące w przetargach mają prawo pisać wszędzie, jeśli ktoś się czuje pokrzywdzony. Nie mamy na to wpływu. Dokumenty funkcjonariuszom CBA zostały wydane. Szpital zajmuje się przetargami od 10 lat. Jedna z najlepiej wypadających naszych kontroli to właśnie przetargi. Wszystko odbywa się zgodnie z przepisami. Tu niczego się nie obawiam.

To pierwsza taka wizyta funkcjonariuszy CBA w szpitalu?
Nie. Wielokrotnie tego typu sytuacje miały miejsce. Funkcjonariusze prosili głównie o wydanie dokumentów związanych z procedura przetargową, bo przetargi budzą najwięcej kontrowersji.

Jak Pan przewiduje dalsze funkcjonowanie Centrum Onkologii?
Od 1 marca powinny tam już funkcjonować wszystkie poradnie onkologiczne. Kontrolę z NFZ pod tym kątem mieliśmy w ostatni piątek. W połowie marca myślę uruchomimy akcelerator na radioterapii. Pierwszych pacjentów radioterapia przyjmie dopiero, gdy będziemy mieli z NFZ kontrakt. Mamy plan, że pacjenci będą naświetlani od 1 lipca br. Ostrożnie założyliśmy taki pesymistyczny termin. Do naświetlań gotowi będziemy z końcem marca. Wszystko zależy od Narodowego Funduszu Zdrowia. Na onkologii funkcjonują cztery oddziały. Pacjenci operowani są na bloku operacyjnym znajdującym się w budynku szpitala. Blok jest nowoczesny. Pracę bloku operacyjnego przedłużyliśmy do godzin wieczornych. Lekarze operują również popołudniami. Na bloku Centrum Onkologii będą wykonywane tylko operacje onkologiczne.

Jaką ma Pan dalszą wizje kierowania szpitalem i zrealizowania tego, na co nacisk kładzie Zarząd Województwa Małopolskiego?
Cieszę się, że przez dziewięć lat kierowania szpitalem mogłem coś zrealizować i ludzie są z tego zadowoleni. Dla mnie jest to wartością samą w sobie. Zapraszam na kolejną rozmowę za jakiś czas. Jak ochłonę, okrzepnę po niedawnych wydarzeniach, to porozmawiamy o przyszłości, o tym, co jeszcze w Nowym Sączu zrobimy.

Ma Pan już kolejny pomysł, który warto zrealizować?
- Jak mówię, zapraszam na kolejną rozmowę.

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiała Iga Michalec
Fot. (JEC, MIGA, JB), archiwum szpitala






Dziękujemy za przesłanie błędu