Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Poniedziałek, 13 maja. Imieniny: Agnieszki, Magdaleny, Serwacego
29/06/2020 - 16:05

"Szukamy ciągle formy dla siebie". Sławomir Mrożek dzisiaj skończyłby 90 lat

We wrześniu 2010 r. nakładem Wydawnictwa Literackiego ukazał się pierwszy tom Dziennika Sławomira Mrożka obejmujący lata 1962 - 1969. Pisany krwią i żółcią, tęsknotą i złością, niespokojnymi nocami i podczas szczęśliwych dni… Piórem i na maszynie. Przez kilkadziesiąt lat. W trzydziestu kilku miastach, kilkunastu krajach i na trzech kontynentach. Ponad trzy tysiące stron rękopisu i prawie osiemset stron maszynopisu. Osobiste zapiski, baczna obserwacja współczesności i unikalna kronika epoki.

30 czerwca  1965

Przeczytałem, co napisałem poprzednio, i przypomniałem sobie, że kiedyś myślałem akurat przeciwnie. Co powoduje, że nie wydaje mi się, żebym miał rację ani wtedy, ani teraz, tylko że za każdym razem, to znaczy w każdej nowej sytuacji mojego fenomenu, inne formy są mi potrzebne do wyrażenia tego, co zawsze ma rację, bo jest mną. Mną? Nie wiadomo dokładnie, zawsze wtedy można to nazwać żywotnością, ekspansją, ułożeniem się, potrzebą jakiegoś układu, ponieważ życie jest migotliwe.

W każdym razie wczoraj skończyłem trzydzieści pięć lat, z czego nic nie wynika specjalnie.

To prawda, według diagnozy, którą mi postawili, że w nic nie wierzę, chociaż staram się wszystko poprawnie wykonywać. Nie wierzę ani w samochód, ani w jazdę samochodem, chociaż staram się poprawnie prowadzić samochód, ani w punktualność, chociaż jestem punktualny, ani w nic właściwie. (Wiara w to także odeszła, zainteresowanie zostało). Według diagnozy jest to typowa cecha alienacji, czyli źle. Z wierzeniem tutaj jest tak samo jak z wiarą religijną – nie można udowodnić, że jazda samochodem istnieje jako konwencja , która może, jeżeli kto chce, zostać zabsolutyzowana. A jeżeli ktoś wierzy, to wierzy i nic nie pomoże. Można by więc o mnie powiedzieć biedny, jak wierzący mówią o ateistach, „nieszczęśliwy”.  (…).

Jeżeli przyjmiemy, że życie to przyjęcie za wyznanie wiary wszystkich kategorii uznanych konwencjonalnie za wartości, za dosłowności (jadę naprawdę windą, posiadam naprawdę, wykonuję naprawdę, porozumiewam się naprawdę) i następnie, zaufawszy tej wierze całkowicie, oddamy się im, ich praktyce, z całą namiętnością wywołaną i uzasadnioną pewnością wiary. (…).

Najgorzej oczywiście pętać się na pograniczu, to znaczy wahać się między wiarą a niewiarą. Wtedy nie jest takiemu dobrze. Jeżeli jednak przejść tę granicę i zdecydowanie odmówić wiary, jak i zdecydowanie rozszerzyć definicję życia, wtedy można wyjść na swoje, może i lepiej niż najbardziej życiowy człowiek. Wielki kawał życia poszedł na to, żeby w nie z całego serca uwierzyć, a jeżeli się dało, to trudno, nie ma co się upierać, widać taki już mój ustrój.

Pewnie, że szukamy ciągle formy dla siebie, ale przecież zbliżając się do drugiego człowieka, nie zbliżamy się do niczego innego, jak tylko do jego formy, równie gorączkowo i przeważnie nieadekwatnie przez niego skonstruowanej, i nie bierzemy, nie biorę, bo o mnie tutaj chodzi, pod uwagę, że ta forma też pełna jest kłopotów i niekoniecznie ona taka mocna. Głównym moim błędem było zawsze przyjmowanie cudzej formy jako opoki. Tymczasem zdanie sobie z tego sprawy, atakowanie i rozbijanie w sobie cudzej, innej formy może wiele przynieść ulgi. (…)

Sławomir Mrożek, Dziennik, tom 1: 1962-1969, Wydawnictwo Literackie







Dziękujemy za przesłanie błędu