Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Czwartek, 16 maja. Imieniny: Andrzeja, Jędrzeja, Małgorzaty
24/02/2013 - 07:00

Lucyna Zygmunt: Jestem szczęśliwa i mam motywację do pracy

Sądeczanka 2012 Roku – Lucyna Zygmunt odbierając tytuł nie kryła wzruszenia. Zaznaczyła jednak, że dzieli go ze wszystkimi nominowanymi w plebiscycie Fundacji Sądeckiej. O emocjach jakie towarzyszyły jej podczas Wielkiej Gali Sądeczan, 12-letniej pracy na rzecz młodzieży i codziennym życiu opowiada na łamach naszego portalu.
Jak czuje się Sądeczanka 2012 Roku?

- Jestem bardzo wzruszona i szczęśliwa. Jednocześnie czuję wielkie zobowiązanie wobec tych ponad dziewięciu tysięcy osób, które oddały na mnie głos, do jeszcze solidniejszej pracy. To daje motywację do jeszcze aktywniejszej pracy na rzecz tych wszystkich dzieł, w których uczestniczę.

Osiągnęła Pani imponujący wynik. Otrzymała Pani prawie jedną czwartą głosów. Spodziewała się Pani takiego wyniku?

- Absolutnie nie. Powiem szczerze, że już sama nominacja była dla mnie ogromnym zaskoczeniem i co więcej, początkowo nie bardzo chciałam ją przyjąć. Ale po rozmowach z kilkoma osobami, przekonano mnie, że warto pokazać to, co robię.

Czy choć raz w ciągu trwania plebiscytu pomyślała Pani, że może otrzymać ten zaszczytny tytuł?

- Dla mnie to naprawdę było zaskoczenie, bo wszyscy nominowani do tytułu, to wielcy społecznicy, którzy aktywnie działają na rzecz innych ludzi i mają na swoim koncie wiele zasług. Nie miałam też swojego faworyta. Raczej spodziewałam się, że to pan Tomasz Brzeski zdobędzie tytuł albo ks. Marian Stach.

 Jak udaje łączyć się Pani życie rodzinne z pracą zawodową, trenerską i na rzecz społeczeństwa?

 - Tak naprawdę przy okazji tego plebiscytu, gdy zaczęłam opowiadać o tym, czym się zajmuję i więcej na ten temat myśleć, uświadomiłam sobie, że te ostatnie 12 lat było naprawdę pracowite. To prowadzenie Gimnazjum nr 5 w Nowym Sączu, to stworzenie klubu sportowego i działalność na niwie sportowej na szeroką skalę, a jednocześnie Misterium Męki Pańskiej w Piątkowej. Owszem, to ostatnie to nie działalność przez cały rok ale trzy-cztery miesiące każdego roku ogromnie absorbujące. Czasami trudno to wszystko pogodzić, a mnie się jakoś udało to poukładać. Jak wygląda mój dzień? Rano gimnazjum, po godzinie 16 mam czas dla klubu, a wieczorem wracam do domu. Wtedy siadamy całą rodziną do wspólnej kolacji, jest czas na rozmowę. A następnie proza życia, szykuję obiad na kolejny dzień.

Wychodzi na to, że ma Pani kilka domów.

- Domem chyba mogę nazwać Gimnazjum nr 5, bo czasami wydaje mi się, że spędzam tam więcej czasu, niż w domu rodzinnym. Ale nie można inaczej jeśli chce się być świetnym dyrektorem i pedagogiem. Na szczęście mam wspaniałe grono pedagogiczne, które wspiera mnie i pomaga w wielu zadaniach. Tytuł Sądeczanina 2012 Roku to także ich tytuł. To oni się trudzą, żeby uczynić piękniejszym życie młodych ludzi. I to przy ich wsparciu powstały klasy sportowe w naszym gimnazjum, a następnie klub. Dwanaście lat ciężkiej pracy to nie tylko cudowne wyniki sportowe, ale przede wszystkim możliwość wychowywania młodzieży przez sport. Z kolei to udaje się też dzięki zaangażowaniu rodziców uczniów. Natomiast awans drużyny Olimpia-Beskid-Gór-Stal Nowy Sącz do Superligi to zasługa nie tyle moja, co wspaniałych piłkarek ręcznych. Wracając do pytania, dom rodzinny to jedno, ale zarówno w szkole, jak i w klubie, czuję się jak w rodzinie.

Są takie chwile, gdy nagle okazuje się, że rodzina zeszła na drugi plan? Czy rodzina Zygmuntów ma jakiś specjalny sposób na spędzanie wspólnie czasu?

- Owszem. Dlatego z moją rodziną wykorzystujemy te weekendy, gdy nie mam meczy ligowych. Wtedy najczęściej wyjeżdżamy do najstarszego syna do Krakowa, gdzie wspólnie spędzamy czas. Jeśli nie stolica Małopolski to uciekamy w góry, gdzie doskonale wypoczywamy. I oczywiście mamy jeszcze nasze wakacyjne wyjazdy. Na co dzień tak naprawdę cała rodzina żyje naszymi wspólnymi problemami. Przeżywamy razem z Tomaszem studia, Marysi mocno kibicujemy, żeby jak najlepiej poradziła sobie z maturą. A Danielek jest w piątej klasie, więc jest jeszcze przez nas trochę rozpieszczany. Nie chcę żeby ktoś pomyślał, że idealizuję moją rodzinę, ale staramy się wspierać w każdej sytuacji i dużo rozmawiać. Żyjemy zarówno swoimi sukcesami, jak i porażkami.

Co daje Pani siłę do działania?

- Odnajduję ją w modlitwie. Zawierzam świętej Kindze, patronce samorządowców, która patronuje naszej szkole oraz klubowi. Ona mnie prowadzi, żebym - jako narzędzie Stwórcy - te dzieła, których się podjęłam, wypełniałs jak najlepiej. 

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiała
Alicja Fałek
Fot. (JEC)

Partnerem przedsięwzięcia jest Województwo Małopolskie










Dziękujemy za przesłanie błędu